„Jan Paweł II był człowiekiem tak rygorystycznym moralnie, o takiej prawości moralnej, że nigdy nie pozwoliłby na awans skorumpowanej kandydatury” – takie słowa padają z ust papieża Franciszka jako definitywna ocena na stronie 400 watykańskiego raportu dotyczącego byłego kardynała Theodore’a McCarricka – pisze ks. Franciszek Longchamps de Bérier specjalnie dla Teologii Politycznej.
W pobożnym tekście pada kluczowe kłamstwo w udających szczere do bólu słowach: „Ekscelencjo [do S. Dziwisza], z pewnością popełniałem błędy i czasami brakowało mi ostrożności, ale w ciągu siedemdziesięciu lat mojego życia nigdy nie miałem relacji seksualnych z żadną osobą, mężczyzną czy kobietą, młodą czy starą, duchowną czy świecką, nigdy nie wykorzystałem innej osoby ani nie traktowałem jej bez szacunku”. Powtarza to McCarrick konsekwentnie już jako arcybiskup Waszyngtonu dla prasy i mówi o krążących na jego temat plotkach, które stanowią przykład fałszywych oskarżeń. To on jest ofiarą. Czy prasa amerykańska mu uwierzyła?
Papież Jan Paweł II uwierzył wyznaniu Theodore’a McCarricka. Co to oznaczało prawnie? Zdjął blokadę i pozwolił Kongregacji ds. Biskupów nie wykluczać go z poszukiwań najlepszego kandydata na arcybiskupa Waszyngtonu. Nie znalazł się na liście trzech, proponowanych przez Gabriela Montalvo. Jednak propozycje od nuncjusza w danym kraju są brane pod uwagę jako jedne z sugestii. Były też wspomniane listy od czterech amerykańskich hierarchów i członkowie Kongregacji ds. Biskupów na bieżąco orientowali się w dostępnych kandydaturach. Kongregacja Nauki Wiary już wcześniej zgłosiła, że nie ma żadnych uwag negatywnych – nic z jej dokumentacji nie wynikało, co kazałoby ostrzegać przed kandydaturą Theodore’a McCarricka. Kongregacji ds. Biskupów podjęła dalsze, typowe w takich okolicznościach działania, prosząc jeszcze o opinię arcybiskupa Cacciavillana. Uznał, że to najlepsza kandydatura na Waszyngton.
Papież uwierzył w uczciwość i czystość arcybiskupa, który sugerował gotowość ustąpienia, gdyby stracił papieskie zaufanie. Odzyskał je, ale to nie równało się promocji. Tej papież dokonał, ale na wniosek i po przeprowadzonym postępowaniu, rutynowym i skrupulatnym w takich przypadkach, w Kongregacji ds. Biskupów, która obradowała kolegialnie
Papież prosił udającego się do USA sekretarza stanu Angelo kardynała Sodano, aby przekazał Theodore’owi McCarrickowi, że wierzy jego słowom. Kardynał Sodano nie wspominał przy tej okazji w ogóle o ewentualnym mianowaniu na Waszyngton. Dał sygnał, że spraw nie należy łączyć. Papież uwierzył w uczciwość i czystość arcybiskupa, który sugerował gotowość w ogóle ustąpienia, gdyby stracił papieskie zaufanie. Odzyskał je, ale to nie równało się promocji. Tej papież dokonał, ale na wniosek i po przeprowadzonym postępowaniu, rutynowym i skrupulatnym w takich przypadkach, w Kongregacji ds. Biskupów, która obradowała kolegialnie. Jej członkowie też byli przekonani o moralnej nieskazitelności McCarricka. I znowu – Kongregacja poważnie rozważała przesłankę pragmatyczną, która zwyciężyła przy wcześniejszej blokadzie kandydatury Theodore’a McCarricka. Skoro jednak po tak długich poszukiwania nie znalazły się żadne dowody, uważano, że w razie powtórzenia pogłosek i plotek, sytuacja będzie bezpieczna. W notatce towarzyszącej dokumentom przesłanym do Waszyngtonu sekretarz Kongregacji pisał do nuncjusza: „Gdyby bowiem takie pogłoski pojawiły się ponownie przy jego awansie, łatwo będzie na nie odpowiedzieć. Istnieje ryzyko, że takie pogłoski zostaną ponownie usłyszane: kardynał O'Connor, człowiek o wielkiej uczciwości i wielkiej powadze, nie napomknąłby o tym ryzyku, gdyby nie uznał tego za naprawdę możliwe. Jednakże, mając teraz pewność, że oskarżenia są fałszywe, można je łatwo obalić”.