Gdzie dziś jesteśmy?

Pamiętacie przerażające obrazki ciężarówek w Bergamo wywożących trumny z ciałami ofiar koronawirusa? Oglądaliśmy je wtedy z bezpiecznego miejsca na wygodnym fotelu zza szklanego ekranu.

To, że koronawirus nie jest zwyczajną grypą, przekonało się boleśnie wielu z nas na własnej skórze. Nie ma chyba w Polsce osoby, która nie zna kogoś, kto był zakażony, przeszedł Covid, a nawet z jego powodu musiał być hospitalizowany. Coraz częściej słyszymy w najbliższym otoczeniu o osobach zmarłych z powodu koronawirusa. Choć nadal stosunkowo niewiele wiemy o koronawirusie, zdążyliśmy się zorientować, że atakuje nie tylko płuca, ale i układ nerwowy, serce, nerki.

Jak blisko dziś w Polsce jesteśmy od dramatycznej sytuacji, o której wczesną wiosną docierały do nas informacje z Włoch czy Wielkiej Brytanii? Na to pytanie próbuje znaleźć odpowiedź Tomasz Rożek w najnowszym numerze "Gościa Niedzielnego".

"Sytuacja Polski na przełomie października i listopada niebezpiecznie zbliża się do sytuacji, jaką w pierwszej, wiosennej fali przeżywali Włosi, Brytyjczycy, Francuzi i Amerykanie. Służba zdrowia w tych krajach nie była przygotowana na taki cios. Brakowało sprzętu, brakowało środków zabezpieczających lekarzy, brakowało rąk do pracy, a przede wszystkim brakowało wiedzy".

Przeczytaj też:

No, dobrze. Tak wyglądała sytuacja wczesną wiosną, kiedy koronawirus dopiero co dotarł do Europy, a pandemia na świecie rozkręcała się. Eksperci jednogłośnie twierdzili, że jesienią i zimą sytuacja epidemiczna będzie o wiele gorsza, chociażby ze względu na to, że nałoży się na nią sezon grypowy. Teoretycznie mieliśmy pół roku na przygotowanie się do tego? Jak wykorzystaliśmy miniony czas? Czy Polska przygotowała się na uderzenie drugiej fali? W którym miejscu tego horroru jesteśmy?

"Rządzący uwierzyli w narrację, której byli autorami. Uwierzyli w to, że nic nam już nie zagraża, że wirus nie jest niebezpieczny. Tak bardzo uwierzyli, że nie przygotowali kraju na drugie uderzenie" - uważa dziennikarz naukowy "Gościa".

Co z tego wynika? "Nasza służba zdrowia znalazła się u kresu swoich możliwości - pisze Tomasz Rożek. - Już teraz  chociaż niewielu to jeszcze przyzna - trzeba wybierać, komu pomóc. Jeżeli skoncentrujemy się tylko na leczeniu covidowców, umierać będą osoby z nowotworami, udarami czy zawałami. Jeżeli skoncentrujemy się na pomocy tym ostatnim, umierać będą covidowcy. System się zatkał i nie da się go odetkać prostymi ruchami czy szybkimi decyzjami administracyjnymi".

Przeczytaj też: Czy SARS-CoV-2 szybko uzyska oporność na szczepionkę?

Jak będzie rozwijała się sytuacja epidemiczna w Polsce w kolejnych tygodniach? Kiedy (i czy jeszcze) czeka nas szczyt zachorowalności, a co za tym idzie - śmiertelności? Jak na tę sytuację wpłynęły protesty w wyniku orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego? Cały artykuł Tomka Rożka, który choć nie tchnie wielkim optymizmem, ale na pewno jest rzetelny i obiektywny, przeczytacie w najnowszym "Gościu" - Drugi cios.

Zapraszamy do czytania "Gościa Niedzielnego" w formie elektronicznej.

Zachęcamy do darmowego założenia konta i logowania się w naszym serwisie (można za pośrednictwem Google i Facebooka). Przypominamy, że zalogowani użytkownicy będą mogli uzyskać zupełnie za darmo dostęp nawet do 10 naszych płatnych artykułów. Zalogowanie się w serwisie „Gościa” daje też dodatkowe możliwości, z których warto skorzystać, takie jak założenie własnego bloga lub strony internetowej, wzięcie udziału w konkursie, dodanie zaproszenia na wydarzenie w swojej okolicy. Zapraszamy.

Gość Niedzielny 46/2020
Gość Niedzielny
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

pie