- Każdego wieczoru modlę się na różańcu, by nastąpiło takie otwarcie w umysłach i sercach protestujących i rządzących, aby potrafili sobie zaufać, by chcieli ze sobą rozmawiać i w dialogu znaleźli drogę wyjścia z tej trudnej sytuacji, która wszystkich nas dotyka – mówi abp Wojciech Polak w wywiadzie dla KAI.
Niektórzy protestujący przerywali nabożeństwa i wznosili antykościelne okrzyki. W początkowym okresie manifestacje miały silny, antykościelny ton. W tej sytuacji może warto zapytać, czy Kościół nie ma sobie czegoś do zarzucenia? Czy w Polsce nie byłby uzasadniony jakiś wewnątrzkościelny rachunek sumienia, np. na wzór tego, jakiego ongiś dokonał Jan Paweł II?
Sądzę, że w wobec wielu bolesnych, wstydliwych i gorszących spraw, które się ujawniły, sam rachunek sumienia nie wystarczy. Potrzeba pokornego stanięcia w prawdzie, potrzeba nawrócenia i przebłagania Boga, ludziom zaś zadośćuczynienia. W moim przekonaniu dużo bardziej od spektakularnych gestów i kolejnych deklaracji potrzebujemy odzyskać wiarygodność i zaufanie w sprawach małych, codziennych. Sposób myślenia o tym jest bowiem bardzo prosty i oczywisty, jeśli żyjesz tym co głosisz, to inni będą chcieli przynajmniej tego posłuchać.
Dzisiaj, szczególne ludzi młodych, najbardziej boli hipokryzja i zakłamanie. Bo tak naprawdę nie szukają księdza, który zgodzi się z ich sposobem myślenia i przytaknie każdemu, nawet najbardziej głupiemu pomysłowi, ale takiego, który swoim życiem udowodni im, że warto zawalczyć o wartości, że warto popłynąć pod prąd, że warto przyznać się do Ewangelii i na ewangeliczny sposób żyć. Jest to możliwe nawet wtedy, gdy trzeba zmagać się z własnym grzechem i słabościami. Można w nieskończoność przepraszać i nic ze swoim życiem nie zrobić, a można przeprosić raz i codziennie swoje życie zmieniać. Musimy przy tym pamiętać, że nasza słabość nie usprawiedliwia słabości innych. Moje grzechy nie odbierają mi prawa do głoszenia Ewangelii, wręcz przeciwnie, z jeszcze większa mocą powinienem ją głosić – najpierw sobie.
Pytanie o młodzież, bo stanowi ona duży procent protestujących. Jak do nich teraz trafić? Jak tym młodym i zbuntowanym mówić o antropologii chrześcijańskiej, o seksualności w świetle nauczania Kościoła? To przecież jest chyba jeden z „kluczy” dotarcia do młodych, którzy sferę seksu przeżywają bardzo silnie?
Najpierw musimy przestać usprawiedliwiać naszą bierność wobec młodych. Można odnieść wrażenie, że dzisiaj bardzo łatwo dyspensujemy się od relacji z nimi znajdując mnóstwo powodów, dla których dobra relacja jest niemożliwa. Trzeba z młodymi rozmawiać przekonującym językiem i w ten sposób budować więzi i relacje, a nie stawiać kolejne barykady. Nie możemy jednak sprawiać wrażenia, że wszystko jest do przedyskutowania, że to kwestia naszego dogadania, dobrej woli czy szukania kompromisu. Nie zmienimy praw wiary ani nauczania Kościoła tylko dlatego, żeby się dogadać, żeby wszyscy byli zadowoleni.
Owszem, często musimy zmienić nasz język, nasz sposób mówienia, ale nie kosztem prawdy i wartości, które pozostają niezmienne. Dzisiaj tłumaczymy, że rozgrzane emocje na to nie pozwalają, że młodzi tak dalece myślą po swojemu, że po prostu nie chcą nas słuchać. Dlatego z pewnością dobrym miejscem do takiej rozmowy nie jest ani ulica, ani sam protest, gdzie w emocjach się przekrzykujemy. Przyznam, że nie za bardzo podzielam zachęty, by wychodzić na ulice i z protestującymi rozmawiać. Mamy wiele innych, dużo lepszych przestrzeni, w których możemy się spotkać.
W tym miejscu rodzi się pytanie właśnie o te miejsca, o duszpasterstwo młodzieży, o katechezę szkolną, o przygotowanie do sakramentów, np. sakramentu bierzmowania czy małżeństwa. Być może dzisiaj młodzi podcięli nam skrzydła, być może zaskoczyli swoją postawą, być może rozczarowali. Tym bardziej trzeba byśmy do nich wrócili, na nowo się wsłuchali, wykorzystali to nowe doświadczenie, które przeżywaliśmy i jeszcze raz, z miłością, z cierpliwości, ale również z wiernością nauczaniu Kościoła zaczęli opowiadać im o Panu Bogu.
Mam przed oczami obraz rodziców, którzy tłumaczą swojemu dziecku co jest dobre, a co złe. Nie rezygnują z tej rozmowy tylko dlatego, że dziecko się buntuje, że krzyczy, że raz i drugi robi po swojemu. Przyjdzie taki moment, kiedy jako dorosłe będzie podejmowało swoje decyzje, czasami inne niż te, które proponowali rodzice, ale rodzic będzie miał przekonanie, że zrobił wszystko, by jego dziecko ułożyło sobie szczęśliwe życie. Nie obrazi się na nie, nie przeklnie, nie przytaknie na złe rozwiązania, ale pomimo cierpienia będzie kochać. Nigdy nie zamknie przed nim drzwi i nigdy nie wyprze się swojego dziecka.
Wśród manifestujących widać tęczowe flagi, oznaczające środowiska LGBT+. Jak wobec tych środowisk winien się Kościół opowiedzieć?
Kościół to wspólnota ludzi. Osoby homoseksualne nie stanowią tutaj żadnego wyjątku i także wobec nich powinniśmy wykazywać szacunek. Nie ma tu i nie może być miejsca ani zgody na jakąkolwiek stygmatyzację czy piętnowanie, ale nie ma tu również miejsca na jakieś szczególne przywileje. Jeśli w tym względzie wzorem jest dla nas postawa papieża Franciszka, to widzimy, z jakim szacunkiem mówi i spotyka się z konkretnymi osobami, z rodzinami, które mają dzieci homoseksualne, ale nie słyszałem, aby spotykał się z przedstawicielami takiej czy innej organizacji i dyskutował z nimi na temat ich oczekiwań czy postulatów. Przecież to konkretny człowiek jest drogą Kościoła.
Biskupi z Rady Stałej wraz z Księdzem Prymasem wzywają do dialogu i pokoju społecznego w Polsce. Wynika z tego, że Kościół jest przekonany, że nie ma innej drogi niż dialog. Ale nie wystarczy wydać lapidarny dokument o potrzebie dialogu. Co możemy zrobić w obecnej sytuacji?
Nie chodzi o mniej czy bardziej – jak Pan się wyraził – lapidarny dokument o potrzebie dialogu. Chodzi o to, że Kościół będzie do takiego dialogu zawsze wzywał i o niego prosił wszystkie strony konfliktu. Nie wiem, czy jest możliwe dziś coś więcej, poza modlitwą oczywiście. Ja osobiście modlę się każdego wieczoru na różańcu i także innych proszę o modlitwę, by nastąpiło takie otwarcie w umysłach i sercach protestujących i rządzących, aby potrafili sobie zaufać, by chcieli ze sobą rozmawiać i w dialogu właśnie znaleźli drogę wyjścia z tej trudnej sytuacji, która wszystkich nas przecież dotyka.
Dziękuję za rozmowę.