W potocznej ocenie społeczne relacje doby Starego Testamentu są postrzegane jako te, gdzie dominuje racja silnych, prawo miecza i żelazna zasada odpłaty: oko za oko, ząb za ząb.
To czasy, gdy możni decydują o wszystkim, a słabi i ubodzy nie mają głosu. Co więcej, Bóg Starego Testamentu jest jedynie surowym sędzią, który orzeka na rzecz wielkich, możnych i znaczących.
Dowodem zadającym kłam powierzchownym ocenom, że Pan Bóg w wspiera możnych i silnych, jest czytany dziś fragment: „Nie będziesz gnębił ani uciskał przybysza, bo wy sami byliście przybyszami w ziemi egipskiej. Nie będziesz krzywdził żadnej wdowy ani sieroty”. W optyce biblijnego autora wraca najpierw czas pobytu w Egipcie, gdy Izraelici byli ludem skazanym na fizyczną eksterminację. A gdy Pan Bóg, władca dziejów, wyprowadził swój lud z niewoli i dał mu ziemską ojczyznę, oczekiwał, że lud ten zbuduje społeczne relacje, w których nie będzie miejsca na niesprawiedliwość dotykającą najbardziej bezbronnych. W tamtych czasach, gdy nie znano żadnych form opieki społecznej, naturalną obroną i miejscem bezpiecznym była rodzina. Stąd osoby jej pozbawione, całkowicie lub w jakimś stopniu, automatycznie stawały się bezbronne wobec siły możnych, a przy tym niesprawiedliwych. Byli to przybysze – czasami jeńcy wojenni – a obok nich wdowy i sieroty. Wyjątkowo bolesny los dotykał wdowy w starszym wieku. Młode wdowy mogły wracać do domów swych rodziców. Sieroty natomiast, przede wszystkim te, które straciły ojców, stawały się ofiarami niesprawiedliwych wyzyskiwaczy. I jak widać, wobec tej grupy społecznej Bóg jest wyjątkowo otwarty, czuły i domagający się dla niej od społeczeństwa traktowania z szacunkiem, miłością i pomocą. „Jeślibyś ich skrzywdził i poskarżą Mi się, usłyszę ich skargę, rozpali się gniew mój” – ostrzega Bóg z całą powagą i surowością. Owszem, Bóg Starego Testamentu jest surowy, ale tylko dla niesprawiedliwych i grzeszników. I tutaj teksty biblijne – jak ten dzisiejszy – tchną niesamowitą aktualnością. •
ks. Zbigniew Niemirski