Z moich lat „chmurnych i durnych”, lat licealnych, pozostał mi w pamięci głos Niemena z płyty winylowej, śpiewającego Norwidowy wiersz „Człowiek jam niewdzięczny”.
Jako zarozumiały pyszałek zawsze potrafiłem znaleźć dziurę w całym, zawsze miałem powód do płaczu i narzekania. Niemen zaś śpiewał: „Uszanować chciałbym niebo, ziemi czoło skłonić, ale człowiek jam niewdzięczny”. Dopiero dotknięty działaniem Boga uczyłem się powoli odrywania wzroku od mego zranionego „ja”, by spoglądając w niebo albo w Najświętszy Sakrament, wydusić z siebie nędzne „dziękuję”. Idąc w tę stronę, odkrywałem Eucharystię oraz to, że najwłaściwszą, biblijną modlitwą godną Boga jest błogosławieństwo.
W żydowskiej synagodze istniał obrzęd nazywany w języku hebrajskim berakah, co oznacza dziękczynienie. Każda katecheza, każda proklamacja Bożego słowa kończyła się wspólnym uwielbieniem Pana za Jego „głębokości bogactw, mądrości i wiedzy”, za „Jego niezbadane wyroki i nie do wyśledzenia drogi”. Odkrycie błogosławionej zależności stworzenia od Stwórcy, grzesznika od Zbawcy i głodnego prawdy człowieka od Tego, który się objawia i kocha, budzi jedyną słuszną reakcję: „Z Niego i przez Niego, i dla Niego jest wszystko. Jemu chwała na wieki! Amen”. W ramach berakah Jezus ustanowił Eucharystię. Apostołowie i pierwsi kapłani chrześcijańscy powtarzali Jego słowa, konsekrując chleb i wino, w obrębie tego właśnie obrzędu. Nazwa „Eucharystia” pojawiła się jako tłumaczenie na język grecki hebrajskiego słowa berakah. Z miłości Bóg zesłał nam wieczne zbawienie w osobie Chrystusa. I tym sposobem w Jezusie uwielbiamy Boga. Przez Niego, z Nim i w Nim śpiewamy Ojcu chwałę bez końca. W Nim i z Nim wypowiadamy Jego berakah.
Liturgia budzi w sercach adorację i uwielbienie, a to daje początek wszelkim postaciom świętości. My bez Eucharystii żyć nie możemy, bo ona pomaga odkrywać prawdę życia i pozwala przyjmować każde wydarzenie jako miejsce i sposób działania Boga. Niemen kończył swój Norwidowy song dobitnie: „Nonsensami karmią się nawzajem, spraw komicznych omotani siecią, wstyd mi za tych, co nie mając wstydu, zapomnieli, że u kresu groby nas zrównają”. •
ks. Robert Skrzypczak