Cel mojego życia? Całkowite zjednoczenie się z Bogiem

Św. Charbela cechował wprost niewyobrażalny radykalizm w wierności Ewangelii. Pokorny, posłuszny i cichy, pochowany został na klasztornym cmentarzu. Ale to niebo upomniało się o niego.

Wizerunki Charbela spotykałem na każdym kroku. Na gwarnym Placu św. Piotra, na wyprażonych słońcem straganach w Guada­lupe. Brodaty zakapturzony starzec zerkał na mnie z setek portretów leżących obok ton lepkich słodyczy i koszulek z królową Meksyku. Sława skromniutkiego libańskiego mnicha przerosła najśmielsze oczekiwania. Nic dziwnego. Czytając jego duchową biografię, ze zdumieniem zauważymy, że cud dosłownie goni cud. Prawdziwą eksplozję niezwykłych zjawisk zanotowano po śmierci pustelnika.

Pod cedrami Libanu

Youssef Makhlouf urodził się 8 maja 1828 r. w Bekaa-Kafra, 140 km na północ od Bejrutu. Był piątym dzieckiem w rodzinie. W domu nie przelewało się, a jednak chłopak rzadko słyszał narzekania. Rodzice zarazili go ogromną ufnością i zawierzeniem Opatrzności. 
Jako nastolatek długie godziny spędzał na samotnej modlitwie. Wtedy dojrzało w nim pragnienie zostania maronickim mnichem. W wieku 23 lat, wbrew woli rodziny, wstąpił do klasztoru w Mayfouk. Był zdeterminowany. Uciekł z domu na bosaka, bez kawałka chleba. Matka ruszyła w pościg razem z wujem Taniosem (ojciec Józefa zmarł, gdy chłopak miał 3 lata). Po dwóch dniach znaleźli uciekiniera w klasztorze. – Wracaj. Musisz pomóc w pracach przy domu! – wuj nie zamierzał ustępować, jednak widząc determinację syna, matka orzekła: – Niech dzieje się wola Boża! Youssef wrócił do celi. Po dwóch latach przeniesiono go do klasztoru św. Marona w Annaya, gdzie w 1853 r. złożył śluby zakonne i przyjął zakonne imię Charbel, czyli Pomazaniec Boży.

Pisaliśmy także: Opat sanktuarium św. Szarbela w Libanie: Ks. Cielecki nie posiada od sanktuarium upoważnienia

Niezwykły nauczyciel


Przez kilka kolejnych lat w klasztorze w Kfifan studiował filozofię i teologię. Na uczelni poznał niezwykłego mnicha. Uważany za życia za świętego (beatyfikowany w 1998 r. przez Jana Pawła II) Nimatullah Kassab Al-Hardini – asceta i filozof – stał się ojcem duchowym Charbela. Jego wykłady były wielką manifestacją mocy Ducha. Pewnego razu nauczyciel ostrzegł zapatrzonych w niego uczniów: „Mam przeczucie, że za chwilę runie potężny mur tego klasztoru. Uciekajmy!”. Mnisi posłuchali proroctwa i wybiegli na zewnątrz. Potężna ściana zawaliła się jak domek z kart. Uczniowie widywali często mistrza spędzającego długie nocne godziny przed Najświętszym Sakramentem. Kassab zmarł 14 grudnia 1858 roku. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Tobie, Maryjo, powierzam mą duszę”. Gdy po sześciu latach otwarto jego grób, okazało się, że ciało pozostało nienaruszone. Przy grobie zanotowano wiele uzdrowień. Władze zakonu zdecydowały się wystawić ciało na widok publiczny aż do 1927 roku. Charbel chyba niezwykle uważnie słuchał lekcji Kassuba, skoro – jak się okazało po kilkudziesięciu latach – powtórzył jego drogę. Z detalami. 

Pełne zanurzenie

Jako młody kapłan w 1860 r. Charbel był świadkiem straszliwej masakry ponad 20 tys. chrześcijan, dokonanej przez muzułmanów i druzów. Jak tylko mógł, pomagał przerażonym rodakom chroniącym się w klasztorze.Cel mojego życia? Całkowite zjednoczenie się z Bogiem – opowiadał po powrocie do klasztoru św. Marona w Annaya. Gdy jedna z jego bratanic przybyła do klasztoru, by skonsultować z nim kwestię spadku, usłyszała:

– Nie mam już nic wspólnego z tym światem. Zupełnie tak jak mój brat, który umarł w tym roku, ja umarłem w chwili, gdy opuściłem Bekaa-Kafra.

Przeczytaj też: Muzułmanin, który został maronickim księdzem

Po 16 latach pobytu w klasztorze św. Marona uzyskał zezwolenie na zamieszkanie w położonej w górach, nieopodal klasztoru, pustelni świętych Piotra i Pawła. Była niewielka. Miała zaledwie 6 metrów kwadratowych. Pustelnik narzucił sobie nieprawdopodobnie surowy rygor. Jego życie wypełniała modlitwa, umartwienia, praktyki pokutne i surowe posty. Widywano go odmawiającego godzinami Różaniec przed wizerunkiem Maryi. Pod habitem nosił włosiennicę, spał kilka godzin na dobę na twardej ziemi, jadał raz dziennie skromny, bezmięsny posiłek z resztek, które pozostały po klasztornym obiedzie. „Baranek Boży pożywał baranka. Kto kiedy widział, by Baranek pożywał baranka?” – śpiewał w swym hymnie o cudzie Eucharystii św. Efrem Syryjczyk (jego poezja jest gęsto cytowana w liturgii maronickiej).

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz
 (GN 37/2012)