Opowiadali mi, że weszli w tę formę modlitwy, by „otworzyć oczy Panu Bogu na to, że syn pije czy mąż zdradza”. Co jeszcze zrobisz, by Bóg łaskawie zwrócił na ciebie uwagę?
23.06.2020 12:11 GOSC.PL
Gdy pisałem przed laty tekst o Nowennie Pompejańskiej (nawiasem mówiąc, znakomitym narzędziu podarowanym przez Kościół, cennym tym bardziej, że jest nauką dziękowania w ciemno, gdy jedynym owocem, jaki widzimy, jest figa z makiem), spotkałem ludzi, którzy opowiadali mi, że weszli w tę wymagającą formę modlitwy by, cytuję: „otworzyć oczy Panu Bogu na to, że syn pije czy mąż zdradza”. Traktowali tę modlitwę jako rodzaj wytrychu, daniny, przelewu na niebiańskie konto. Zjeżyłem się…
Nowenna Pompejańska ani żadna inna forma modlitwy nie jest formą zapłaty, czy umowy przedwstępnej! Nie jest przedstawianiem Najwyższemu listy spraw do załatwienia i szantażowaniem Go naszym pobożnym zachowaniem, czy katolicką wersją „Książki skarg i zażaleń”. Jest formą wejścia w zażyłą relację (ileż godzin przegadanych!) ze Stwórcą.
− Wydaje nam się, że nasza modlitwa jest walutą, którą musimy płacić Bogu za łaskę, podczas gdy jest ona naczyniem, którym mamy ją czerpać – opowiadał mi o. Roman Groszewski. − Ona nie ma zmienić Pana Boga! Ma zmienić nas. Święty Paweł pisze, że „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”. Thomas Merton napisał, że skoro Bóg jest wszechobecny i nieskończony, to kiedy odejdzie od mej prawej strony, to zbliży się z lewej. Święty Ignacy podpowiada: „Czy odczuwasz pocieszenie, czy strapienie, Bóg jest i działa”. To pakiet podstawowy chrześcijanina, a nie towar ekskluzywny, dostępny dla elity mistyków.
Bóg jest. Zawsze. Nie musisz otwierać Mu oczu na swój problem. Nie musisz przedstawiać szczegółowo historii choroby (jeśli tak robisz, wydaje ci się, że twoje miłosierdzie jest większe niż Jego). Nie musisz zaklinać Go, obłaskawiać nowennami czy swym pobożnym zachowaniem. On nie spuszcza z ciebie oka. Taki już jest. „Oto nie zdrzemnie się ani nie zaśnie Ten, który czuwa nad Izraelem”.
Marcin Jakimowicz