Jestem zły, ale mam dobrego Boga. Nie mam absolutnie żadnych argumentów, którymi mógłbym Mu zaimponować. Poza jednym: jestem Jego synem, stworzonym na obraz i podobieństwo Ojca.
19.06.2020 11:52 GOSC.PL
− Nie wątpię, że będę miał udział w przyszłym świecie – powiedział swym chasydom rabbi Elimelech − Kiedy stanę przed Najwyższym Sądem i zapytają mnie: „Czy uczyłeś się jak należy?”, odpowiem: „Nie”. Wtedy mnie zapytają: „Czy modliłeś się jak należy?”. A ja znów odpowiem: „Nie”. I zapytają mnie po raz trzeci: „Czy, jak należy, czyniłeś dobro?”, a ja po raz trzeci będę musiał zaprzeczyć. A wtedy wydadzą wyrok: „Mówisz prawdę. Ze względu na prawdę należy ci się udział w przyszłym świecie”.
O jakże odnajduję się w tej opowieści leżajskiego cadyka! Nie wiem, czy stać mnie na pełną prawdę o samym sobie. Wychodzi na jaw, gdy jestem przyciśnięty do muru. Wówczas widzę, że nie mam absolutnie żadnych argumentów, którymi mógłbym zaimponować Najwyższemu. Poza jednym: jestem Jego synem, stworzonym na obraz i podobieństwo Ojca.
Jako nastolatek zapytany, kto prowadzi wspólnotę z łobuzerskim uśmieszkiem odpowiadałem: „Ja z Panem Jezusem”. Ten żarcik skrywał ogromne pokłady pychy. „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?” - ten refren wyśpiewanego przez Tosię Krzysztoń biblijnego wersetu powraca do mnie nieustannie. Nawet moje dobre uczynki „są z góry przygotowane po to, bym je pełnił” (Ef 2, 10).
Moje złe uczynki przewyższają dobre. Nie potrafię odpowiedzieć na Jego bezgraniczną miłość. Zawstydzają mnie notatki Karola de Foucauld: „Nie chcę przejechać przez życie w pierwszej klasie, podczas gdy Ten, którego kocham przebył je w ostatniej”, czy „Boże mój, nie wiem, jak to możliwe dla niektórych dusz widzieć Cię ubogim i dobrowolnie pozostać bogatymi”. Te słowa burzą mój święty spokój i bezlitośnie obnażają mą letniość. Nie mam nic. Ale to… znakomity punkt wyjścia!
Na dwa miesiące przed śmiercią, spoglądając retrospektywnie na życie Teresa z Lisieux pisała: „Odkąd pojęłam, że sama z siebie nic zdziałać nie mogę, przestałam uważać, że powierzone mi zadanie jest trudne, poczułam, że muszę tylko jednoczyć się coraz mocniej z Jezusem, a reszta mi będzie przydana”. Niemal identyczne doświadczenie miała siostra Faustyna. Gdy przewertujemy jej „Dzienniczek” za-uważymy, że słowem, które występuje w nim równie często jak „miłosierdzie” jest… „nędza”. Usłyszała od samego Jezusa: „Oddaj Mi nędzę twoją, bo ona jest wyłączną twoją własnością”.
Moją wyłączną własnością jest nędza. Przyjdź! Im bardziej jestem pusty, tym mocniej możesz mnie wypełnić.
Marcin Jakimowicz