"Zaskakujące, że doszliśmy do tego momentu, że porównujemy cierpienie" – pisze osoba skrzywdzona. Jej zdaniem za tworzenie podziału skrzywdzonych i kategoryzowanie ich według sprawcy odpowiedzialne są media. "Oczywiście, duchowni mają być wzorem moralności. Niemoralne jest jednak niezauważanie dzieci – obecnie osób dorosłych, które doznały krzywdy ze strony świeckiego sprawcy" – dodaje.
Po filmie Sekielskiego "Zabawa w chowanego" nastąpił wysyp artykułów i wywiadów, których nie sposób ogarnąć. Nie dziwi mnie, że ludzie zareagowali bardzo emocjonalnie. Jak zwykle w takich sytuacjach pojawiło się wiele bardziej lub mniej "mądrych" komentarzy. Pojawili się też tacy, którzy rzucili kamieniami w tych, którzy ich zdaniem nic nie zrobili.
Komentarz, który piszę będzie siłą rzeczy subiektywny, gdyż nie mogę być rzecznikiem wszystkich skrzywdzonych. Nie jest idealnie i myślę nawet, że nie należy tego oczekiwać. Nikt z nas nie jest idealny, a oczekujemy idealnych postaw i zachowań oraz natychmiastowych efektów. Od kilku lat podejmuje się konkretne działania, choć wielu może je uznać za nieporadne pierwsze kroki. Myślę o COD, o delegacie KEP i jego biurze oraz o wielu anonimowych osobach. Często sama chciałabym, aby efekt był na już. Jak przy zakupie napoju w automacie. Ale naprawianie wszystkiego, co związane z krzywdzeniem małoletnich w sferze seksualnej to nie sprawa, którą ogarnia się ot tak, przez naciśnięcie guzika. Wolę, aby robiono to dobrze. Aby kolejne osoby, które się zgłoszą, nie przeżyły ponownej traumy z powodu postawy biskupa albo jego przedstawiciela. Może oni nie są tego do końca świadomi, ale ich postawa, miejsce przyjęcia, obecność osoby zaufania, mają bardzo duże znaczenie, aby osoba pokrzywdzona mogła się otworzyć i przedstawić ogrom swej krzywdy oraz związane z nią oczekiwania, jak np. ograniczenie sprawcy dostępu do dzieci i młodzieży. Sama dokonałam zgłoszenia właśnie z tego powodu, aby nie zostało skrzywdzone kolejne dziecko.
Wiem również, co oznacza zamiatanie pod dywan. Obecny biskup sprząta po poprzedniku. Konsekwencje braku reakcji spadają na "sprzątającego", a nie na poprzednika. Nie próbuję usprawiedliwiać biskupów – zwłaszcza tych bezczynnych, uważających, że mogą zaczarować rzeczywistość. Tych, którzy w swoim braku odpowiedzialności wolą uciec jak najemnicy niż podjąć konkretne działania. Osobiście wolałabym, aby odpowiedzialność ponosił ten, dla którego co innego było ważne, a nie ochrona dzieci. Pomysły, aby dokonać zmiany wszystkich biskupów wydają mi się śmieszne. Przecież wyznaczy się innych, a gdy zawiedzie jeden czy drugi, to znów będziemy się domagać rozwiązania chilijskiego?
Wielu od dawna miało pragnienie likwidacji Kościoła katolickiego, u innych zrodziło się ono teraz. Tworzy się przekonanie, jakoby chrzest automatycznie naznaczał człowieka dążeniem do złych czynów, do przemocy seksualnej wobec małoletnich. Przecież takie myślenie jest irracjonalne! Nie ukrywam, że u mnie samej co rusz pojawia się myśl, aby wypisać się z Kościoła. Ale przychodzi refleksja: co potem? Inny Kościół, inna wspólnota wyznaniowa, sekta? Ukryte albo ujawnione inne przypadki przemocy seksualnej w tamtych miejscach? Taka jest, delikatnie mówiąc, smutna rzeczywistość!
ochrona.episkopat.pl