Faktycznie ochrona życia nie stała się głównym tematem kampanii prezydenckiej. Problemem nie do rozwiązania jest za to afera wokół listy przebojów i kiepski rap Andrzeja Dudy.
25.05.2020 17:15 GOSC.PL
W 2007 r. ówczesny poseł PiS i marszałek sejmu Marek Jurek próbował doprowadzić do wpisania w konstytucji obrony życia od poczęcia. Projekt poparło ok. 60 proc. posłów, ale nie było wśród nich Jarosława Kaczyńskiego i kilku innych osób z kierownictwa rządzącej wówczas partii, którzy uważali, że całe przedsięwzięcie wywróci rząd. Kalkulacje skończyły się tak, że niedługo później PiS przegrał przedterminowe wybory i na osiem długich lat wylądował w opozycji. Z aborcją nie miało to nic wspólnego.
Kiedy patrzy się na obecne problemy Prawa i Sprawiedliwości, trudno nie mieć déjà vu. Zaledwie kilka tygodni temu rządząca partia po raz kolejny wysłała do zamrażarki projekt zakazu aborcji eugenicznej. Oficjalnie po to, żeby go dopracować w komisjach, faktycznie – ze strachu przed podnoszeniem tematu przed wyborami prezydenckimi. Sprawa ochrony życia faktycznie nie jest głównym tematem w kampanii wyborczej, za to Andrzej Duda ma kłopoty z zupełnie innych powodów. Nagle okazało się, że prezydent musi się tłumaczyć z afery, która wybuchła wokół listy przebojów, że wizerunkową wpadką okazuje się dla niego udział w akcji charytatywnej, która miała ocieplić jego wizerunek, albo że wymiana fatalnej kontrkandydatki na słabego kontrkandydata wystarcza, by wstrząsnąć sondażami. Władza nie zajęła stanowiska w cywilizacyjnej wojnie, żeby nie tracić punktów. Teraz i tak je traci, ale z powodu idiotyzmów.
Nie wiem, czy historia się powtórzy. Mimo całego zamieszania Andrzej Duda ciągle prowadzi w sondażach, a do wyborów parlamentarnych daleko, więc jeśli Zjednoczona Prawica nagle nie pęknie, rząd powinien pozostać stabilny. Widać jednak, że kalkulacja „aborcja za święty spokój” zwyczajnie się nie sprawdziła – aborcja została, ale spokoju nie ma i nie będzie. Chciałbym, żeby politykom rządzącej partii dało to do myślenia, ale wielkich nadziei nie mam.
Jakub Jałowiczor