Nie w Koloseum, jak zazwyczaj, lecz na pustym placu św. Piotra w Watykanie papież Franciszek przewodniczył w wielkopiątkowy wieczór nabożeństwu Drogi Krzyżowej. Rozważania przygotowało duszpasterstwo więzienne z Zakładu Karnego „Due Palazzi” w Padwie.
Wśród autorów było 5 więźniów, a także rodzice zamordowanej córki, matka osoby osadzonej, córka mężczyzny skazanego na dożywotnie więzienie, wychowawczyni więzienna, katechetka, zakonnik-wolontariusz, sędzia, oficer policji penitencjarnej oraz kapłan niesłusznie oskarżony, a następnie uniewinniony przez sąd. Zebrali je kapelan ks. Marco Pozza i wolontariuszka Tatiana Mario.
Trasa Drogi Krzyżowej, wyznaczona ustawionymi na bruku zapalonymi zniczami, rozpoczęła przy stojącym pośrodku placu św. Piotra obelisku, prowadziła wokół niego, a następnie ku łaskami słynącemu krucyfiksowi z rzymskiego kościoła św. Marcelego, ustawionemu przed podejściem do zadaszonego podium, na którym zwykle papież odprawia na placu Msze św. Stamtąd Franciszek przewodniczył nabożeństwu.
Krzyż od stacji do stacji niosło pięć osób związanych z padewskim więzieniem: były więzień Michele, dziś przedsiębiorca; dyrektor tego zakładu karnego Claudio Mazzeo, wicekomisarz policji penitencjarnej Maria Grazia Grassi, funkcjonariuszka tej policji Tatiana oraz kapelan więzienia ks. Marco Pozza, a także pięcioro lekarzy i pielęgniarzy z watykańskiej służby zdrowia, opiekujących się chorymi na koronawirusa w dwóch rzymskich szpitalach, w tym endokrynolożka Esmeralda Capristo i anestezjolog Paolo Maurizio Soave. Przy ostatniej, czternastej stacji, krzyż trzymał papież, przyciskając do niego swe czoło.
We wprowadzeniu do rozważań autorzy zaznaczyli, że towarzyszenie Chrystusowi na Drodze Krzyżowej jest „głosem tych, którzy zamieszkują świat więzień, jest okazją do udziału w niezwykłym pojedynku między Życiem a Śmiercią, odkrywając przy tym, jak nici dobra krzyżują się nieuchronnie z nićmi zła”. Jednocześnie jest wyrazem wiary w to, że „również w mrokach więzień rozbrzmiewa pełna nadziei wieść: «Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego». Jeśli chwyci się Go za rękę, to ktoś, kto był w stanie dopuścić się nawet najbardziej odrażającej zbrodni, będzie mógł stać się uczestnikiem najbardziej nieoczekiwanego zmartwychwstania”. I w ten sposób „Droga Krzyżowa (Via Crucis) staje się Drogą Światła (Via Lucis)”.
W rozważaniach do stacji pierwszej („Jezus na śmierć skazany”) więzień skazany na dożywocie zauważył, że wielokrotnie w sądach i w gazetach rozbrzmiewa donośnie krzyk: „Ukrzyżuj go!”, który słyszał także pod swoim adresem. „Przypominam bardziej Barabasza niż Chrystusa, a jednak najokrutniejszym wyrokiem jest moje sumienie: w nocy otwieram oczy i szukam rozpaczliwie światła, aby rozjaśniło moją historię” - wyznał więzień, który - jak napisał - nie utracił poczucia wstydu za swoją przeszłość, za popełnione zło. „Czuję się Barabaszem, Piotrem i Judaszem w jednej osobie. Przeszłość jest czymś, co budzi we mnie wstręt, chociaż wiem, że jest to moja historia” – dodał mężczyzna. Tłumaczył, że choć „dziwnie to brzmi”, ale więzienie było jego wybawieniem, gdyż Chrystus, tak jak on skazany, przyszedł do niego, aby być bliżej niego i wychować go do życia.