Pijani Sowieci stawali się coraz bardziej nachalni wobec zakonnic. Było jasne, o co im naprawdę chodzi. Kiedy Salwatorianie wrócili do domu, w kaplicy zastali makabryczny widok...
Pod koniec stycznia 1945 roku Armia Czerwona wkroczyła na Śląsk. "Wyzwalaniu" Górnoślązaków z rąk hitlerowców towarzyszyły grabieże, gwałty kobiet i dziewcząt, morderstwa brutalnie dokonywane na mieszkańcach. Sowieci generalnie nie odróżniali Niemca od Ślązaka, obchodząc się z nimi równie okrutnie. Szczególnie agresywnie traktowali katolickich księży i zakonnice.
27 stycznia grupa czerwonoarmistów przekroczyła drzwi domu salwatorianów w Mikołowie. W budynku, poza zakonnikami, mieszkały także trzy salwatorianki: przełożona Stanisława Falkus oraz siostry Leopolda Ludwig i Ryszarda Głogowska. Zajmowały się gospodarstwem, przygotowywały ojcom posiłki, dbały o kaplicę. Początkowo radzieccy żołnierze zachowują się poprawnie wobec mieszkańców domu. Byli spokojni i uprzejmi. Wydawało się, że ani ojcom, ani zakonnicom nie grozi żadne niebezpieczeństwo.
"Jezu, ratuj nas!"
W miarę upływu czasu stawali się jednak coraz bardziej pijani i nachalni. Wylewali wino, żądali wódki, zrywali z rąk zakonników zegarki. Wpadali w szał, kiedy ktoś próbował się sprzeciwić i grozili rozstrzelaniem. Przerażeni kapłani i zakonnice schronili się w piwnicy, zostali jednak stamtąd siłą wywleczeni przez Sowietów do kaplicy. Pijani żołnierze zażądali od ojca prowincjała Celestyna Rogowskiego, by ten nakazał siostrom uległość wobec nich. Jeden z Sowietów, mierząc z rewolweru do zakonnika, powiedział: "Tyś starszy, rozkaż, żeby monaszki (zakonnice) zrobiły wszystko, co chcemy!". Kiedy prowincjał odmówił, rozzłoszczeni żołnierze wepchnęli ojców z powrotem do piwnicy. W kaplicy zostały z Sowietami tylko siostry Stanisława i Leopolda. Przełożona błagała o. Rogowskiego, żeby ich nie opuszczał. Z relacji ojców wynika, że z kaplicy słychać było wołanie sióstr: "Jezu, ratuj nas!".
Salwatorianom udało się uciec z piwnicy przez małe okienko w murze. Schronili się w pobliskich domach. Kiedy wrócili do domu, w kaplicy zastali makabryczny widok. Zakonnice leżały na ziemi, ich twarze i ciała były zmasakrowane. Sowieci kłuli je sztyletami i bagnetami; strzelali do nich z rewolwerów. Musieli wpaść w furię, bo oddali wiele strzałów z bliskiej odległości. Siostra Stanisława leżała w kałuży krwi przed ołtarzem, miała stłuczoną czaszkę, wybite kolbą zęby. Siostra Leopolda widocznie chciała schronić się w ławce, bo tam została znaleziona. Kiedy podnieśli jej ciało, z habitu posypały się naboje.
Świadkowie tych dramatycznych wydarzeń podkreślają szczególne okrucieństwo, z jakim obeszli się z zakonnicami czerwonoarmiści. Nikt jednak nie wspominał, by siostry zostały przez nich zgwałcone. Opisane ułożenie ich ciał też o tym nie świadczyło.
Dopiero po kilku dniach, kiedy front przesunął się bardziej na zachód, odważono się pochować ciała sióstr w ogrodzie. Na grobie umieszczono napis: "Męczeńskie ofiary ślubu czystości".
O bohaterskich zakonnicach przeczytasz na następnej stronie: