Jak to dobrze, że polski sąd konstytucyjny nie zajął się sprawą aborcji. Kto dzisiaj decyzję sędziów traktowałby w tej sprawie poważnie?
Gdy nieco ponad cztery lata temu polski Trybunał Konstytucyjny orzekał w sprawie lekarskiej klauzuli sumienia, wszyscy oczekiwali ostatecznego rozstrzygnięcia, jakie miało zostać publicznie ogłoszone przez sędziego sprawozdawcę panią prof. Małgorzatę Pyziak-Szafnicką. Ostateczny werdykt, jaki usłyszeliśmy, z całą pewnością zadowolił wówczas prawą stronę światopoglądowych sporów. Uznano bowiem, że lekarz nie ma obowiązku wskazywać innego medyka w momencie, gdy powołuje się na sprzeciw sumienia, co stało się głównym wątkiem głośnej sprawy prof. Bogdana Chazana. Krytyka tego stanowiska była bardzo poważna, łącznie z pojawieniem się kilku zdań odrębnych w tej sprawie, wypowiedzianych przez kilku sędziów TK. Nawet jednak mocno krytykowany za swoje (nieco polityczne?) działania prof. Andrzej Rzepliński, będący wówczas prezesem TK, śmiało, odważnie i mądrze bronił w tamtym czasie decyzji Trybunału, np. w dyskusjach z Moniką Olejnik. Nikt nie podważył nigdy merytorycznego charakteru wskazanego tutaj rozstrzygnięcia. Gdyby dzisiejszy skład tego „sądu nad prawem” orzekał w podobnej sprawie, czy komentarze byłyby podobne? Czy ktokolwiek, tak jak w tamtym czasie ja, siedziałby przed telewizorem, robiąc notatki z przemówień pełnomocników i sędziów? Czy dzisiaj w ogóle TK by zajął się tak problematyczną etycznie sprawą?
Znika miejsce ważne
Pytania te podszyte są nie tylko racjonalną wątpliwością wynikającą ze zbagatelizowania sprawy aborcji, ale również emocjonalnym smutkiem. W polskiej ustawie zasadniczej mamy dwa trybunały: Trybunał Stanu i Trybunał Konstytucyjny. Okoliczności wczorajszych wyborów trzech sędziów TK (o nich za chwilę) wzbudzają od kilku tygodni silne poruszenie. Dlaczego nikt nie zastanawia się dzisiaj, kto zasiadł w Trybunale Stanu, który orzeka w najistotniejszych sprawach wagi państwowej? To przecież przed nim odpowiadają najwyżsi polscy urzędnicy. Więcej, zgodnie z art. 131 ust. 2 pkt 5 Konstytucji RP, Trybunał Stanu może podjąć decyzję o złożeniu urzędu przez Prezydenta. Patrząc od kilku miesięcy na to, co się dzieje z polskim TK, dojść trzeba do przekonania, że zaczyna on być swoistym „Trybunem Stanu bis.” Wszyscy wiedzą, że istnieje, ale coraz mniej osób go widziało. Jest elementem władzy sądowniczej, która coraz rzadziej się wypowiada. Jego sędziowie są coraz częściej osobami znanymi, ale nie uznanymi.
Wybór trzech nowych sędziów TK jest zaskakujący. Widzieliśmy zmiany tzw. „trzeciego sędziego”. Wpierw była to prof. Elżbieta Chojna-Duch, której miejsce w kandydowaniu zajął następnie prof. Robert Jastrzębski. Jak wiemy jednak, i on finalnie ustąpił miejsca prof. Jakubowi Stelinie, byłemu dziekanowi WPiA w Gdańsku. Co ciekawe, nikt nie krytykował merytorycznych podstaw właśnie tych kandydatur. Pojawiały się teksty, dotyczące „dublerów” w TK, ale krytyki działań zawodowych wskazanych osób nie sposób spotkać po stronie PO lub Lewicy. Inaczej jest w przypadku byłych już posłów, a więc Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza. Dużo o tych osobach już mówiono. Mnie zastanawia zupełnie inna kwesta: czemu postawiono właśnie na nich?
Czytaj dalej na następnej stronie
Błażej Kmieciak