Pięć tygrysów przewiezionych z polsko-białoruskiego przejścia granicznego do poznańskiego zoo nie może zostać przetransportowanych do azylu w Hiszpanii. Winą za to, dyrektor ogrodu obarcza decyzję wójta Terespola. Tygrysy mogły opuścić Poznań już w niedzielę.
Pod koniec października ciężarówka z tygrysami przewożonymi z Włoch do rosyjskiego Dagestanu z przyczyn formalnych utknęła na polsko-białoruskim przejściu granicznym w Koroszczynie (woj. lubelskie). Jeden z tygrysów padł. Organizator transportu, obywatel Rosji, Rinat V. oraz dwaj włoscy kierowcy usłyszeli w tej spawie zarzuty dotyczące znęcania się nad zwierzętami. Decyzją sądu Rinat V. został zwolniony z aresztu.
Dziewięć tygrysów uratowanych z transportu - w bardzo złym stanie - przewieziono do ogrodów zoologicznych. Siedem osobników trafiło do Poznania, dwa do Człuchowa (woj. pomorskie). Docelowo, pięć tygrysów z poznańskiego zoo ma trafić do azylu w Hiszpanii.
Dyrektor poznańskiego zoo Ewa Zgrabczyńska powiedziała na czwartkowej konferencji prasowej, że wójt Terespola w postępowaniu dotyczącym powierzenia tygrysów poznańskiemu zoo uznał Rinata V. za ich właściciela i stronę w postępowaniu administracyjnym.
"W momencie, kiedy wystąpiliśmy o zmianę tego postanowienia, żeby formalnie można było przekazać te zwierzęta stowarzyszeniu Adwokaci Zwierząt (prowadzącemu azyl w Hiszpanii – PAP) i zoo w Człuchowie, wójt (…) stwierdził, że niestety nie udało się dostarczyć stronie przeciwnej odpisu, bo to strona przeciwna musi wyrazić swoje zdanie." – powiedziała Zgrabczyńska.
Według Zgrabczyńskiej, zgodnie z przepisami, Rinat V. ma czas do 30 listopada, by ustosunkować się do planów wywiezienia tygrysów do Hiszpanii. "Jeżeli się nie odezwie, wójt umorzy postępowanie, zostajemy +z ręką w nocniku+, czyli z tygrysami w Polsce. Nadal one będą tu w zoo w Poznaniu i nie możemy komukolwiek ich przekazać" – wytłumaczyła.
"Wójt nie widzi błędu w tym, że stroną wskazaną w tym postepowaniu jest obywatel Rosji, po którym ślad wszelki i słuch zaginął" – dodała. Według dyrektorki zoo wójt może zmienić swoją decyzję. Jeżeli tego nie zrobi, postępowanie administracyjne może potrwać nawet trzy miesiące.
Zgrabczyńska powiedziała, że problem określenia statusu prawnego tygrysów może rozwiązać prokuratura wydając decyzję o zabezpieczaniu zwierząt na mocy ustawy o ochronie przyrody. "W tym momencie będzie możliwość przekazania tych zwierząt - na drodze porozumienia, które jest gotowe - do Hiszpanii" – wyjaśniła. Dodała, że lubelska prokuratura prowadząca postępowanie w sprawie transportu tygrysów zadeklarowała pomoc w rozwiązaniu sytuacji, ale nie wiadomo jeszcze, kiedy tygrysy opuszczą Poznań.
Według zapowiedzi, pięć tygrysów z poznańskiego zoo mogło najszybciej w niedzielę zostać przewiezionych do ośrodka w Hiszpanii prowadzonego przez holenderskie stowarzyszenie Adwokaci Zwierząt. Koszty transportu ma pokryć strona holenderska. Na transfer tygrysów zgodziły się polskie i hiszpańskie służby weterynaryjne.
Dyrektorka zoo zaznaczyła, że miejsca w hiszpańskim azylu dla tygrysów z Poznania mogą w każdej chwili zostać zajęte przez zwierzęta, które również wymagają pilnej pomocy. "Zagrożenie jest realne. W momencie, gdy to miejsce się zapełni, pozostaniemy ze zwierzętami, które miały otrzymać kawałek raju, a będą musiały siedzieć w zoo w Poznaniu w swoich boksach, bo dla tylu osobników w okresie długoterminowym nie jesteśmy w stanie zapewnić opieki" – powiedziała. Dodała, że od początku zoo deklarowało możliwość przyjęcia na stałe tylko dwóch osobników.
Zgrabczyńska poinformowała, że stan najstarszego tygrysa przebywającego w Poznaniu, Gogha, poprawia się. Zwierzę zostało poddane operacji układu pokarmowego. "Trzy doby temu myśmy tak naprawdę żegnali się z Goghiem. Po zabiegach weterynaryjnych jego szanse z minuty na minutę rosną" – przyznała.
"Bardzo ostrożnie rokujemy. Gogh dzisiaj bardzo głośno wykrzyczał i +wywarczał+ informację na temat tego, że odrobiony mięsa, które mają z lekami ruszyć jego przewód pokarmowy, to nie jest to, co tygrysowi smakuje najbardziej. Życzyłby sobie, żebyśmy wrócili do porcji wielu kilogramów, ale to jeszcze długa droga" – dodała