Wymień trzech najwybitniejszych poetów polskich pierwszej połowy XX wieku. Proszę bardzo! Żyd Lesman, Ormianin Serafinowicz i Niemiec Wirstlein.
Nie dość, że Kazimierz – jak król Polski, to jeszcze Wierzyński – od „wiary”. Pensjonarki uczęszczające do kawiarni Pod Picadorem w grudniu 1918 r. były pewne, że młody, przystojny mężczyzna, który czyta swoje wiersze ze sceny, to Polak z krwi i kości. Tylko mieszkający pod Lwowem dawni koledzy poety pamiętali go jako Kazika Wirstleina. Gdy pewnego dnia Wierzyński spotkał jednego z nich na ulicy, tak tłumaczył mu powód zmiany nazwiska: „Wirstlein to po niemiecku znaczy »kiełbaska«. Niechże jakiemu Niemcowi spodobają się moje wiersze i przetłumaczy je na język niemiecki, wyda i wydrukuje nazwisko autora »Kiełbaska«, to Niemcy będą się ze mnie śmiali i drwili z takiego »kiełbaskowego« poety”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Wencel