Śmierć Abu Bakra al-Baghdadiego to wyłącznie symboliczny sukces USA. W rzeczywistości tzw. Państwo Islamskie, także w wyniku amerykańskich błędów, ma teraz sprzyjające warunki do odrodzenia się.
Operacja zabicia lidera tzw. Państwa Islamskiego (ISIS) kolejny raz dowiodła, że żaden kraj nie może się równać ze Stanami Zjednoczonymi w determinacji i skuteczności likwidowania wrogów. To była niezwykle trudna akcja, poprzedzona wielomiesięczną infiltracją terenu, w ostatniej chwili przyspieszona z powodu amerykańskiego odwrotu z Syrii i sygnałów o zbliżającej się zmianie kryjówki przez Baghdadiego. Operację przeprowadzono głęboko na terytorium wroga – w miejscowości Barisza, w syryjskiej prowincji Idlib. Stanowi ona bastion islamskich radykałów, a w tamtejszej przestrzeni powietrznej rządzi rosyjskie lotnictwo. W nocy z 26 na 27 października 8 amerykańskich helikopterów z komandosami z formacji Delta Force zrównało z ziemią kryjówkę jednego z najgroźniejszych terrorystów świata. Zapędzony w ślepy, podziemny tunel al-Baghdadi wysadził się wraz z trojgiem swoich dzieci. Żołnierze USA bez strat wrócili do bazy. Jednak wbrew powtórzonej kolejny raz przez Donalda Trumpa deklaracji o zwycięstwie nad ISIS to na pewno nie koniec tej organizacji. Wręcz przeciwnie, działania USA w ostatnich tygodniach stworzyły dogodne okoliczności do jej odrodzenia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko