Przed wyborami prezydenckimi zaczynają pojawiać się apele w sprawie wspólnego kandydata opozycji. W tym kontekście pojawia się kandydatura szefa PSL.
04.11.2019 11:00 GOSC.PL
Wybory prezydenckie odbędą się już w maju przyszłego roku. Pozostało więc do nich tylko pół roku. Na razie znamy jednak tylko jednego kandydata. Jest nim obecny prezydent Andrzej Duda, popierany przez PiS. Pozostałe partie nie wyłoniły jeszcze swoich kandydatów. I właśnie przy okazji tych wyborczych przygotowań pojawiają się głosy nawołujące do wyłonienia wspólnego kandydata opozycji. W tym kontekście pada przede wszystkim nazwisko szefa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Drugi raz do tej samej rzeki
Ambicje Władysława Kosiniaka-Kamysza urosły po lepszym, niż oczekiwano, wyniku PSL w wyborach parlamentarnych. Na ludowców zagłosowało ponad półtora miliona Polaków, co stanowiło 8,5 proc. wszystkich głosów. Za sukces została uznana koalicja PSL z Kukiz’15. Nie był to sukces historyczny. Podobne wyniki procentowe PSL notowało już w latach 2011, 2007 czy 2001. Ludowcom udało się za to mocno zmienić profil wyborców. W elektoracie PSL znalazło się wielu przedsiębiorców i mieszkańców dużych miast.
Władysław Kosiniak-Kamysz zdaje sobie jednak sprawę, że jeśli chce realnie myśleć o walce z Andrzejem Dudą, nie może być kandydatem tylko PSL. Musiałby namówić PO i SLD do poparcia jego kandydatury. Argumentem za takim rozwiązaniem miałby być sukces „paktu senackiego” opozycji, który pozwolił odebrać PiS większość w Senacie. Jednak wspólny start opozycji w wyborach europejskich pod nazwą Koalicji Europejskiej zakończył się porażką. Wiele wskazuje na to, że podobnie może być ze wspólnym kandydatem opozycji na prezydenta.
Jeden kandydat opozycji oznacza bardzo silną polaryzację wyborczą. Jeśli Władysław Kosiniak-Kamysz będzie wspólnym kandydatem opozycji, będzie się musiał ustosunkować do wielu kontrowersyjnych spraw, np. polityki klimatycznej. Jeśli lider PSL będzie w tych kwestiach lawirował, wyborcy lewicowi mogą zostać w domu. Jeśli zaś Kosiniak-Kamysz jednoznacznie opowie się za lewicowymi rozwiązaniami, straci wyborców konserwatywnych, którzy dali mu sukces w październiku 2019 r.
Platforma Ludowa?
Mało prawdopodobne jest, aby Władysława Kosiniaka-Kamysza poparła lewica. Teraz, kiedy dzięki zjednoczeniu wróciła do Sejmu, jej liderzy pewnie będą chcieli kontynuować dobrą passę. Lewica potrzebuje swojego kandydata, aby zachować wyrazistość. Taki np. Robert Biedroń nie będzie miał problemów z poparciem postulatów ruchów LGBT czy feministek. Co innego mało wyrazisty w kwestiach światopoglądowych Władysław Kosiniak-Kamysz. Trudno więc sobie wyobrazić, aby SLD, Wiosna i Razem już w pierwszej turze poparły lidera PSL.
Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi pozostaje więc współpraca z Koalicją Obywatelską. Na korzyść lidera PSL mogłoby działać poparcie Donalda Tuska. Były premier wciąż jest popularny wśród wyborców i działaczy Platformy Obywatelskiej. W dodatku pozostało mało czasu, aby wypromować dobrego kandydata na prezydenta. Kosiniak-Kamysz jest obecnie nie tylko jednym z najbardziej rozpoznawalnych polityków w Polsce, ale i najpopularniejszym politykiem opozycji. Mając poparcie PO, lider PSL ma nie tylko ogromne szanse na wejście do drugiej tury, ale i powalczenie z Andrzejem Dudą w turze drugiej.
Poparcie dla Władysława Kosiniaka-Kamysza byłoby jednak dla Platformy Obywatelskiej olbrzymim ryzykiem. Partia ta już dzisiaj jest mało wyrazista, a jej przywództwo rozbite. Brak kandydata z własnych szeregów może ten stan jeszcze pogłębić. Co bardziej liberalni działacze i wyborcy mogliby się nie pogodzić z poparciem dla konserwatywnego Kosiniaka-Kamysza i przeszliby do lewicy. A potencjalny sukces lidera PSL w wyborach (nawet bez ostatecznej wygranej) zwiększyłby nacisk na zacieśnianie koalicji, w której główne skrzypce zaczęliby nieoczekiwanie grać ludowcy.
Mało jest więc prawdopodobne, aby Koalicja Obywatelska zdecydowała się na rezygnację z wystawienia własnego kandydata i poparcie Władysława Kosiniaka-Kamysza. Bez tego lider PSL ma małe szanse na wejście do drugiej tury. Lider PSL nie stanie się prawdopodobnie drugim Donaldem Tuskiem, pogromcą PiS. Ale ma dopiero 38 lat i dużo czasu, by zostać prezydentem. Mało czasu zostało za to Platformie Obywatelskiej na wybór swojego kandydata do przyszłorocznego wyścigu prezydenckiego.
Bartosz Bartczak