No jasne: poglądy naukowe profesora nam się nie podobają, więc odmawiamy mu prawa do zajmowania stanowisk publicznych. Jest ekspertem episkopatu - nie może pracować dla rządu. Czysta cenzura. Nagonka. Nie pierwsza zresztą. Pierwszą - z udziałem "Gazety Wyborczej" - urządził na niego w 2013 r. ówczesny minister zdrowia. Bartosz Arłukowicz domagał się od Polskiej Akademii Nauk, by odcięła się od swego pracownika.

A że prof. Kochański ma na swoim koncie błyskotliwą karierę naukową - to już pryszcz. Że otrzymał nagrodę Dyrekcji Instytutu Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej im. M. Mossakowskiego PAN dla najmłodszego habilitanta Instytutu - to nieważne. Że w wieku zaledwie 42 lat został "belwederskim" profesorem - to też nieważne. Że z pracy w poradni genetycznej zna problemy rodziców i dzieci, także tymi poczętych in vitro - też nieważne.

Rozmawiałem dziś z prof. Kochańskim. Przyznał, że jest mu po ludzku bardzo przykro, że w takiej atmosferze będzie rozpoczynał swą pracę, ale nie od niego to zależy. Teraz jego największą troską jest poszerzenie dostępu pacjentów do poradni genetycznych. - Ona jest dramatycznie zła - podkreśla i dodaje, że jego pacjenci przyjeżdżają z drugiego końca Polski, terminy wizyt wyznaczana są za dwa lata. Poza tym, pacjenci opuszczający duży referencyjny ośrodek genetyczny wracają do różnych zakątków Polski, a tam brakuje dostatecznej pomocy. - Trzeba się z tym zmierzyć - mówi prof. Kochański.

Profesorze, niech Pan nie rezygnuje. Potrzebujemy pana. Nie się Pan nie da zastraszyć.

GN 29/2014 DODANE 17.07.2014 AKTUALIZACJA 19.08.2014

Trzeba to przetrwać

O manipulowaniu in vitro, atakach na prof. Chazana i cywilizacji śmierci w odwrocie z prof. Andrzejem Kochańskim.