Choć jego historia życia jest wprost heroiczna, jezuita o. Wojciech Męciński nie doczekał się dotąd wyniesienia na ołtarze. Może więc nie od rzeczy będzie go wspomnieć w dniu Wszystkich Świętych.
Wojciech Męciński herbu Poraj urodził się w 1598 r. w majątku Osmolice, niedaleko Dęblina. Będąc pod wrażeniem chrztu Wojciecha, jego ojciec - kalwinista zdecydował się przejść na katolicyzm. Młody szlachcic studiował najpierw w Krakowie i w Padwie, po czym wstąpił w Rzymie do Towarzystwa Jezusowego. Już wtedy marzył, że będzie misjonarzem w Japonii i przy grobie św. Stanisława Kostki prosił o dar męczeństwa. Nie odwiodło go od tego odziedziczenie rodzinnego majątku. Występując wbrew woli rodziny, zapisał go krakowskiemu kolegium jezuitów. Musiała to być niezła fortuna, skoro generał jezuitów uznał Polaka za drugiego fundatora kolegium - obok samego króla Zygmunta III Wazy.
Męciński wrócił potem do Rzymu, a stamtąd wyjechał do Portugalii. Otrzymał święcenia kapłańskie i zgodę na wyjazd na misje do Japonii. Pisał wtedy do generała jezuitów: „Za łaską Bożą i pomocą Matki Boskiej jestem tak wesoły i zadowolony z mojego powołania do Japonii, że nie zmieniłbym go za żadne szczęście świata”.
Okazało się jednak, że raz jeszcze musi wrócić do Polski, by stawić czoła krewnym kwestionującym jego darowiznę na rzecz zakonu.
Po załatwieniu tych spraw wrócił do Portugalii, gdzie wsiadł na statek płynący do Indii. Burze rzucały jednak żaglowcem po Atlantyku od Zatoki Gwinejskiej po wybrzeża Brazylii. W końcu musiał on wrócić do Portugalii. Męciński pisał potem:
„Nie brakło nam sposobności, aby się ćwiczyć w cnocie, usługując zapowietrzonym, słuchając spowiedzi chorych pokrytych wrzodami i przy upale słońca równikowego przed śmiercią robactwem toczonych. Dwieście osób umarło na obydwu okrętach. Gdy im usługiwałem z obowiązku miłości, sam też nabawiłem się febry, a za przybyciem do Portugalii spuszczono mię sznurami z okrętu i na barkach ludzkich przyniesiono do łóżka.”
Po dwóch latach Polak znów wyruszył na wschód. Korzystając z wiedzy medycznej, leczył chorych w Indiach. Dotarł potem do Wietnamu, do Malakki i Macao. Tam wsiadł na statek płynący do Japonii, ale jednostka ta została uprowadzona przez Holendrów i jezuita znalazł się w więzieniu na Tajwanie (ówczesnej Formozie). Tam leczył współwięźniów tak skutecznie, że zdrowie swego syna powierzył mu holenderski gubernator. I jego udało się wyleczyć. Poprawiło to dolę więźniów. Męciński został wysłany na Jawę i do Wietnamu, gdzie udało mu się zbiec i popłynąć do Macao. Podtrzymywał chęć wyruszenia do Japonii, ale jezuiccy przełożeni - wiedząc o krwawych prześladowaniach chrześcijan w Kraju Kwitnącej Wiśni - wysłali go na misje do Kambodży.
Sytuacja zmieniła się dopiero w 1641 r., gdy z Japonii dotarła wieść o wymuszonej torturami apostazji przełożonego jezuitów w tym kraju Krzysztofa Ferreiry. Jego postać w filmie Martina Scorsese pt. "Milczenie" zagrał Liam Neeson. Zakonny wizytator Antonio Rubino postanowił popłynąć do Japonii, by wesprzeć tamtejszych wierzących. Być może chodziło o to, by męczeńską śmiercią dać im świadectwo wiary, nadwątlonej przez odstępstwo Ferreiry. Rubinowi towarzyszyło kilku ochotników, w tym Wojciech Męciński.
Jarosław Dudała Dziennikarz, prawnik, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 pracuje w „Gościu”.