Choć jego historia życia jest wprost heroiczna, jezuita o. Wojciech Męciński nie doczekał się dotąd wyniesienia na ołtarze. Może więc nie od rzeczy będzie go wspomnieć w dniu Wszystkich Świętych.
Do swej siostry Zofii napisał on:
„Ostatni ten list piszę do W.M., gdyż już Pan móy wzywa na krzyż swóy, gdzie jako w nim ufam, za trzy albo cztery niedziele skończę życie w rękach katowskich dla wyznawania wiary Jego świętej […]. Aleć to już dawnom pragnął, jeszcze będąc w Polszcze, pamiętasz W.M. Miło mi dla Pana mego, choć okrutnie umrzeć, który pierwej dla mnie tak srodze na Krzyżu zmarł”.
Krótko po wylądowaniu w Japonii jezuici zostali uwięzieni i poddani torturom w celu wymuszenia apostazji. Brał w tym udział były już jezuita Krzysztof Ferreira. Męki odbywały się co drugi dzień, od końca sierpnia 1642 r. do 16 marca 1643 r. - w sumie 105 razy. Była to tzw. tortura wody. Trzewia jezuitów zalewano wodą, a potem wkładano ich między dwie deski i chodzono po nich aż cała woda wypłynęła na zewnątrz. Gdy to nie dało efektu, więźniów wywieziono do Nagasaki. Tam powieszono ich do góry nogami, z głową w dole z odchodami. Nacinano im skórę na głowie, by nie doznali wylewu krwi do mózgu, ale umierali powolną, bolesną śmiercią, od której mogli się wybawić, dając nieprzywiązaną ręką znak, że wyrzekają się Chrystusa. Jako pierwszy skonał Japończyk Tomasz, dwa dni później o. Rubino, a po siedmiu dniach kaźni 23 marca 1643 r. zmarł o. Wojciech Męciński. Ostatni list do Rzymu podpisał: „skazany na śmierć dla Chrystusa”. Trzej inni jezuici - mimo tortur - nie umierali. Zdjęto więc z nich powrozy i ścięto.
Co ciekawe, dziewięć lat później 74-letni już Krzysztof Ferreira przyznał się do Chrystusa i zginął od takich samych tortur, jakim kiedyś uległ, a od jakich zginęli o. Męciński i jego towarzysze. Tego jednak w filmie Scorsese już nie zobaczyliśmy. Ferreira umiera w nim śmiercią naturalną, choć pewien detal (krzyżyk w zastygłej dłoni) sugerował, że gdzieś w głębi Portugalczyk nadal wierzył w Pana Jezusa.
Dlaczego o. Wojciech Męciński nie został dotąd kanonizowany ani beatyfikowany, mimo że starania o to były podejmowane? Prawdopodobnie na przeszkodzie temu stanęły przeszkody polityczne. Najpierw były to XVII-wieczne wojny w Polsce, osłabienie państwa i rozbiory, a następnie kasata jezuitów. Później nie powiodły się też starania o. Włodzimierza Ledóchowskiego - Polaka, który od 1915 r. był generałem jezuitów.
W okresie krwawych prześladowań w Japonii apostazji pod wpływem tortur dokonało prawdopodobnie 8 jezuitów. Z tego przynajmniej część z nich odwołała ten akt i poniosła za to śmierć. Dla pełnego obrazu trzeba dodać, że w latach 1590-1643 zamęczono w Japonii około stu członków Towarzystwa Jezusowego. Trzech z nich zostało kanonizowanych, 37 beatyfikowanych. Inni - wśród nich o. Wojciech Męciński - nie zostali dotąd wyniesieni na ołtarze. Może więc i ich wspominamy w Kościele w dniu Wszystkich Świętych.
Korzystałem z tekstów:
Jarosław Dudała Dziennikarz, prawnik, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 pracuje w „Gościu”.