Bóg jest dobry cały czas. Bez względu na okoliczności mojego życia.
14.10.2019 10:00 GOSC.PL
Większość swojego życia spędziłam na narzekaniu i szemraniu. Przed Bogiem i ludźmi stawiałam się w roli ofiary, porównywałam się z innymi, robiłam rankingi cierpienia i zawsze wydawało mi się, że mój ból jest największy. Taka moja postawa sprawiała, że inni ludzie nie czuli się komfortowo w mojej obecności, a ja sama tonęłam w coraz większej depresji.
Bóg uzdrawiając moje serce i prowadząc mnie w relacji ze Sobą pokazywał mi, jak niemiłe jest Mu moje myślenie i postępowanie. Krok po kroku wyciągał mnie z toksycznych zachowań; z ciemności, w którą sama się zagłębiałam, a która mnie samą coraz bardziej przerażała. Kiedy otwarłam się na Boże uzdrowienie, kiedy zaprosiłam na nowo do swojego życia Ducha Świętego - On zaczął uczyć mnie wdzięczności. I uczy mnie tego nadal, bo złe nawyki, przez lata zakorzenione, bardzo trudno wyrwać całkowicie i raz na zawsze.
Postawa wdzięczności jest decyzją, a nie wynikiem chwili uniesienia czy dobrego samopoczucia. Bóg jest dobry cały czas, bez względu na okoliczności mojego życia. Jego łaska nie zostaje cofnięta wtedy, gdy jest mi źle, ale rozlewa się z jeszcze większą siłą, kiedy w momencie próby - cierpienia i bólu - wiernie trwam na pozycji uwielbienia. Wiem, o czym piszę - przerobiłam to na własnym organizmie. Największe cuda w moim życiu zaczęły się sypać, gdy stanęłam przed Bogiem, już nie lamentując, ale dziękując i uwielbiając Go w Jego mocy. Całkowicie w ciemno. Kiedy jeszcze nie widziałam żadnych zmian.
I w rzeczywistości, początkowo, żadnej zmiany w moim życiu, żadnych fajerwerków, gołym okiem nie było widać. "Kiedy Maryja zgodziła się, zgodnie z wolą Ojca, zostać matką Syna Bożego - matką Króla - nie obudziła się następnego dnia w pałacu" - zauważa siostra Bogna Młynarz. Ale od tego momentu Jezus wolno rósł w jej wnętrzu, z dnia na dzień przemieniając jej życie. Tak samo było w moim życiu. Gdy powiedziałam Bogu, że chcę iść drogą błogosławieństwa, a nie złorzeczenia, On zaczął uzdrawiać moje serce - na początku niedostrzegalnie nawet dla mnie samej, bo Boże dzieło, by było trwałe, musi w nas dojrzewać, jak Jezus w łonie Maryi.