Liga Narodów: Sensacyjne zwycięstwo Polski nad Brazylią. "Ten mecz zostanie w naszej pamięci do końca życia."

Polscy siatkarze wygrali w Chicago z Brazylią 3:2 (25:23, 23:25, 25:21, 21:25, 15:9) w pierwszym meczu turnieju finałowego Ligi Narodów. W nocy z czwartku na piątek Biało-Czerwoni zmierzą się z Iranem.

Ledwie trzy minuty spędziły na parkiecie oba zespoły, a szkoleniowiec "Canarinhos" Renan Dal Zotto poprosił o przerwę. Polacy prowadzili wówczas 5:1, bo od początku regularnie punktował Łukasz Kaczmarek, a asem serwisowym popisał się Karol Kłos, pełniący obowiązki kapitana eksperymentalnie zestawionych biało-czerwonych.

Później zespołowi mistrzów świata dał się we znaki Yoandy Leal, Kubańczyk, który po okresie karencji w tegorocznej Lidze Narodów zadebiutował w nowych barwach. Siatkarze trenera Vitala Heynena, który do Chicago dotarł cztery godziny przed początkiem spotkania, utrzymywali jednak prowadzenie, które skończyło się, gdy na zagrywkę wszedł Ricardo Lucarelli, a byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie skuteczny challenge belgijskiego szkoleniowca.

W kolejnych fragmentach oba zespoły solidarnie wymieniły się skutecznymi blokami, zepsuły kilka serwisów, ale Flavio dwukrotnie powstrzymał Bartosza Kwolka i na drugą przerwę schodziły przy 16:14 dla Brazylii. Za moment było już "minus trzy" z polskiej perspektywy, lecz wprowadzony chwilę wcześniej do gry Maciej Muzaj popisał się dwoma efektownymi blokami i znowu zrobiło się równo. Po "kiwce" Kaczmarka biało-czerwoni wyszli na prowadzenie, a następnie spostrzegawczością wykazał się ich trener, który zauważył, że piłka odbijając się od stopy jednego z Brazylijczyków dotknęła też boiska i poprosił sędziów o sprawdzenie tej sytuacji przerywając akcję.

W końcówce Polacy, wspierani głośnym dopingiem rodaków, których do kibicowania zagrzewał m.in. Heynen, dwukrotnie czujnie zachowali się na siatce, wygrali najdłuższą wymianę tej części, a w pierwszej partii zwyciężyli 25:23 po ataku w aut Lucarellego.

Początek drugiego seta to dominacja rywali, którzy kilka razy w ekwilibrystyczny sposób podbili piłki w obronie i wykorzystali kontry. Było 2:6, 10:13, ale grające bez obciążeń zaplecze mistrzów globu nie zwieszało głów, a cieszyło się siatkówką i po serii czterech skutecznych akcji na tablicy wyników pojawiło się 15:14. Dobrze rozgrywał Marcin Komenda, pojedyncze błędy nie deprymowały Kaczmarka czy Bartosza Bednorza, a w odwodzie byli jeszcze skuteczni na środku Kłos i Norbert Huber. W ważnej akcji pomylił się jednak Bednorz i przy 22:24 Brazylijczycy mieli setbola. Co prawda przyjmujący Azimutu Modena w następnym ataku trafił w linię, ale za moment zepsuł zagrywkę i przeciwnicy wygrali partię 25:23.

« 1 2 »