Polscy siatkarze wygrali w Chicago z Brazylią 3:2 (25:23, 23:25, 25:21, 21:25, 15:9) w pierwszym meczu turnieju finałowego Ligi Narodów. W nocy z czwartku na piątek Biało-Czerwoni zmierzą się z Iranem.
W pierwszych fragmentach trzeciego seta dobre akcje z obu stron były przeplatane błędami. Polakom w kłopotach "rękę podawał" Leal, który poza początkiem meczu nie miał najlepszego dnia. Zepsuty serwis, atak w aut bądź w blok... Trener Dal Zotto w końcu posadził go na ławce na dłużej i "Canarinhos" błyskawicznie odskoczyli na cztery punkty, a po czerwonej kartce dla nerwowo reagującego na decyzje arbitrów Heynena nawet na pięć (16:11). Taki wstrząs jakby otrzeźwił całą ekipę, bo głównie dzięki nieprzyjemnym zagrywkom Marcina Janusza zawodnicy Belga równie szybko odrobili straty. Było po 17, a po błędzie w ataku Lucarellego 20:19 dla Polski, co wywołało euforię na coraz bardziej biało-czerwonych i głośnych trybunach.
Dal Zotto znowu sięgnął po Leala, którego pierwsze zbicie po wejściu na boisko zablokował Kwolek. Gracz ONICO Warszawa został bohaterem tego seta, bo za moment "wbił gwoździa" z prawego skrzydła, a przy 24:21 serwisowym skrótem kompletnie zaskoczył rywali.
Przemeblowany skład najlepszej drużyny fazy zasadniczej LN, która w 15 spotkaniach doznała tylko jednej porażki, udanie zaczął czwartą partię. Brazylijczycy prowadzili 8:3 czy 11:6. Po polskiej stronie punktował Muzaj, oszukał rywali pod siatką Komenda i dystans stopniał do dwóch punktów (13:15, 14:16). Przy 18:20 kontrującego Hubera zablokował Flavio i choć biało-czerwoni dwie kolejne akcje rozstrzygnęli na swoją korzyść, to nie zdołali odwrócić losów seta (21:25).
Pierwszym kluczowym momentem tie-breaka był błąd w ataku Flavio, po którym Polacy wyszli na 4:2, a po chwili Bednorz poprawił na 5:2. Chwilowy przestój kosztował ich utratę prowadzenia (6:6), ale powtórzyła się historia z początku partii. Po błędzie rezerwowego rozgrywającego Fernando zrobiło się 9:7, a prowadzenie podwyższył blokiem Kłos. Bednorz trafił w sam róg boiska i przy 12:8 publiczność żywiołowo skandując "Polska, Polska, Polska" nie miała już wątpliwości, kto wygra. Brazylijczycy kompletnie się pogubili i do końca meczu zdobyli jeszcze tylko jeden punkt.
Skazywane na pożarcie polskie rezerwy pokonały występującą w optymalnym składzie Brazylię i zrobiły duży krok ku czołowej czwórce, w której zagrają po dwie najlepsze drużyny z obu grup. Drugą tworzą Amerykanie, Francuzi i Rosjanie. Amerykanie pokonali w środę Francuzów 3:1 (25:16, 25:22, 23:25, 25:21).
Vital Heynen (trener reprezentacji Polski): "Ten mecz zostanie w naszej pamięci do końca życia. Graliśmy bez ciśnienia, swobodnie. Zawodnicy czuli się wolni, spisali się wspaniale. Nawet znaczne straty nie robiły na nich wrażenia. W kilku istotnych momentach pomógł nam blok. Co będzie jutro? Nie wiem, zobaczymy, sam jestem ciekaw. Na razie muszę jeszcze porozmawiać z drużyną i położę się spać, bo jestem na nogach od 23 godzin".
Karol Kłos (środkowy i kapitan reprezentacji Polski): "Nie przyjechaliśmy tutaj na wakacje. Po takim meczu mam «ciary». To była przyjemność grać z tymi chłopakami i ograć Brazylię. Mecz kosztował nas wiele sił i energii, było dużo długich akcji, pięć setów, a jutro Iran. Potrzebujemy co najmniej dwóch setów, aby nie okazało się, że ten dzisiejszy sukces nic nam nie da. Szybka regeneracja, a później znowu serducho i walka. Nic innego nam nie zostaje".
Jakub Popiwczak (libero reprezentacji Polski): "Nikt się chyba tego nie spodziewał. Trener Heynen mówił nam przed meczem, że nawet jak zagramy na maksimum możliwości, to może być za mało na naszpikowany gwiazdami zespół Brazylii i nic nie może nam obiecać. Ale wystarczyło. Zmęczenie? Raczej ekscytacja. Jutro postaramy sobie zapewnić awans do najlepszej czwórki".
Brazylia - Polska 2:3 (23:25, 25:23, 21:25, 25:21, 9:15).
Brazylia: Bruno Rezende, Yoandy Leal, Lucas, Ricardo Lucarelli, Wallace, Flavio, Thales (libero) oraz Meique (libero), Fernando, Mauricio, Alan, Douglas, Isac, Eder.
Polska: Marcin Komenda, Bartosz Kwolek, Norbert Huber, Łukasz Kaczmarek, Bartosz Bednorz, Tomasz Kłos, Jakub Popiwczak (libero) oraz Maciej Muzaj, Marcin Janusz, Piotr Łukasik.