Wierni w kościele w Yurigaoka modlili się za ofiary nożownika, który 28 maja rano zaatakował 30 oczekujących na autobus dzieci z katolickiej szkoły podstawowej Caritas w Kawasaki. W wyniku odniesionych ran śmierć poniosła 11-letnia Hanako Kuribayashi i 39-letni Satoshi Oyama, tata jednej z uczennic, która nie odniosła obrażeń. Był on pracownikiem japońskiego ministerstwa spraw zagranicznych.
Podczas homilii o. Mario Bianchin przypomniał, że nazwa szkoły pochodzi od słowa Caritas, które oznacza miłość. Bóg jest mądrością, która pochodzi z miłości. Wraz z wiernymi modlił się za dusze zmarłych oraz o to, abyśmy razem z ofiarami, ich rodzinami i szkołą Caritas przetrwali próbę, której zostaliśmy poddani. Abyśmy zawierzyli rodziny dzieci i siebie samych prowadzeniu Ducha Świętego.
Szkoła Caritas leży na terenie parafii Yurigaoka. Wielu parafian, jak również ich dzieci i wnuki chodziło lub chodzi do tej jedynej w Kawasaki katolickiej szkoły. Parafianami są nauczyciele i osoby związane ze szkołą.
Na miejscu tragedii od wczoraj nieustannie pojawiają się ludzie. Przynoszą bukiety kwiatów i napoje, symbol ofiary składanej w sintoizmie i buddyzmie tym, którzy odeszli do innego świata. Ludzie, którzy nie są chrześcijanami składają ręce i modlą się. Wśród odwiedzających miejsce tragedii są ludzie w różnym wieku, którzy przychodzą sami lub z dziećmi.
16 ranionych uczniów, wśród nich dzieci w wieku od 6 do 8 lat, przebywa nadal w szpitalu. W szpitalu jest też raniona podczas ataku osoba dorosła. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Policja przeszukała dom 51-letniego sprawcy tragedii Ryuichi Iwasaki, który na końcu sam zadał sobie śmiertelny cios nożem. Napastnik mieszkał z 80-letnimi rodzicami w zadbanym domu ok. 5 km od miejsca ataku. Według ustaleń policji rano wyszedł z domu i przejechał pociągiem 3 stacje do Noborito, najbliżej przystanku autobusu, na którym czekały dzieci.
Jedna z sąsiadek sprawcy powiedziała telewizji NHK, że rano minęła go na ulicy. Szedł w kierunku stacji i powiedział jej dzień dobry, czego zwykle nie robił. Sąsiedzi mówili, że okiennice domu, w którym mieszkał były zawsze zamknięte, a on był cichym człowiekiem, który nic nie mówił. Były nauczyciel przyznał, że jako gimnazjalista był osobą nie rzucającą się w oczy, a inni uczniowie czasami się z niego śmiali.