W poprzednim filmie o bohaterach Marvela "Avengers: Wojna bez granic" śmierć zebrała straszne żniwo. Wokół śmierci toczy się także kolejna odsłona starcia Irona Mana, Kapitana Ameryki i Thora z Thanosem.
Śmierć geniusza miliardera
Jeśli spojrzy się na "Avengers: Koniec gry" bez emocji, to od początku będzie się wiedzieć, kto zginie. Tony’emu Starkowi rodzi się w filmie dziecko. Wiemy więc, kto ma najwięcej do stracenia. Ale najnowszej odsłony serii Avengers nie da się oglądać bez emocji. Do końca wierzymy, że Stark na końcu wróci do córki i powie jej, że kocha ją "3 tysiące razy mocno". Niestety, kilkulatka słyszy te słowa tylko od nagranego wcześniej hologramu ojca.
Śmierć Iron Mana jest najważniejszym punktem filmu. Więcej. Jest najważniejszym punktem całej, jedenastoletniej serii filmów Marvela. To przecież od postaci kreowanej przez Roberta Downeya Jr. zaczęła się cała przygoda. I to na nim kończy się pewien etap w historii kina superbohaterskiego. Chyba żadna kinowa śmierć od czasu Mufasy w "Królu Lwie" nie wywołała tylu łez w kinie, co poświęcenie Tony’ego Starka dla dobra ludzkości. Jego pogrzeb, gromadzący najważniejsze postacie filmowego uniwersum, jest jedną z najbardziej poruszających scen w historii kina.
Śmierć kobiety
Czarna Wdowa była często obiektem kpin fanów Marvela. Jedyna kobieta w pierwszym składzie Avengersów, bez żadnych supermocy, szła do boju z kosmitami i robotami uzbrojona w pistolety. W międzyczasie, w kinie pojawiły się potężne kobiety, jak Scarlet Witch czy Captain Marvel. Postać kreowana przez Scarlett Johansson stawała się jednak coraz ważniejszym punktem kolejnych filmów, będąc czymś w rodzaju rozsądku superbohaterskiej ferajny. Jej relacje z Kapitanem Ameryką czy Hawkeyem miały dużo więcej chemii niż niejeden kinowy romans.
Śmierć pierwszej kobiety wśród marvelowskich herosów też ma swoją symbolikę. W momencie, w którym kobiety zaczynają odgrywać coraz większą rolę w kinie superbohaterskim to poświęcenie się tej, która pierwsza przecierała szlaki wśród geniuszy i mięśniaków, jest zamknięciem pewnego etapu. W "Avengers: Koniec gry" pożegnaliśmy Czarną Wdowę, pierwszą „avengerkę”.
Ci, którzy przeżyli
Śmierć stanowiła główną oś dwóch ostatnich odsłon Avengersów. W "Avengers: Wojna bez granic" śmierć pod postacią Thanosa maszerowała na superbohaterów, aż w końcu dosięgnęła większość z nich. W "Avengers: Koniec gry" głównym motywem była ucieczka od śmierci. Jak się okazało, aby od niej uciec, trzeba czasami jej się poddać. Te właśnie zmagania superbohaterów z najpotężniejszym, bo nieuchronnym (czy na pewno?) wrogiem są tak emocjonujące, że trudno jest zauważyć wiele fabularnych błędów filmu. "Avengesr: Koniec gry" jest filmem przede wszystkim dla fanów Marvela. Ale właśnie te miliony ludzi będzie pewnie miało przez wiele dni problemy z powrotem do normalnego życia po seansie filmowym.
Ale jak mawiał Waldemar Pawlak, trzeba żywymi naprzód iść. "Avengers: Koniec gry" to pewne zamknięcie etapu, ale i otwarcie nowego. Ci, którzy przeżyli, mogą dostarczyć nam jeszcze naprawdę wielu wrażeń. Co prawda, do roli Kapitana Ameryki nie wróci już Steve Rogers, ale ma on godnego następcę. Kapitan postanowił wrócić do swoich czasów (skoro już w czasie potrafi podróżować) i jako stulatek przekazuje swoją tarcze Samowi Wilsonowi. Czeka nas więc w świecie filmu ta sama dyskusja, która przetoczyła się już w świecie komiksów. Symbolem Ameryki zostanie Afro-Amerykanin.
Thor po "Avengers: Koniec gry" też nie jest już tym samym Thorem. Asgardczyk przeistoczył się z muskularnego wojownika w otyłego hipisa. I jako otyły hipis rusza na przygodę ze Strażnikami Galaktyki. I ta przygoda zapowiada się naprawdę świetnie. Poddani Thora, teraz mieszkający Nowym Asgardzie, leżącym gdzieś na wybrzeżu skandynawskim, zostali pod opieką Walkirii. Bruce Banner już nie musi obawiać się, że złe emocje uwolnią zieloną bestię. Naukowiec z pięcioma doktoratami został Hulkiem na stałe. Postać z największymi na świecie muskułami i największym na świecie mózgiem jest naprawdę urocza.
Cała reszta, czyli Doktor Strange, Kapitan Marvel, Czarna Pantera i Spider-Man czekają na swoje kolejne filmy.