15 lat temu, 10 kwietnia 2004 r., w Gdańsku zmarł Jacek Kaczmarski, poeta i pieśniarz. Najsłynniejszym utworem Kaczmarskiego były "Mury" - pieśń inspirowana piosenką katalońskiego barda Lluisa Llacha, która stała się hymnem Solidarności i symbolem antykomunistycznej opozycji.
Kaczmarski, jednak nie tylko "śpiewał, że blisko już świt" - jego rola w polskiej kulturze była zdecydowanie większa, albowiem twórczość autora "Murów" pełniła także funkcję edukacyjną.
"Jest nie nam dane żyć w wyjątkowym momencie podczas tysiąclecia istnienia polskiej państwowości, nie my akurat jesteśmy najważniejsi na świecie, tylko uczestniczymy w czymś, co ma swoje odpowiedniki, nie mówię analogie, dlatego, że przy wszelkich podobieństwach i łatwości aluzji Rosja, a Związek Radziecki to zupełnie coś innego. Natomiast w sensie ludzkim to są mechanizmy bardzo podobne i powtarzające się. I po to sięgnąłem nie tyle po historię, ile po obrazy o historii" - mówił w rozmowie z Natalią Gorbaniewską w miesięczniku "Kontakt" w 1982 roku.
Na powstałym w 1981 r., a wydanym w 1991 r. nakładem wytwórni Pomaton albumie pt. "Muzeum", znalazły się utwory, inspirowane polskim malarstwem historycznym. Były to m.in. wiersze stanowiące rozbudowane fabularnie opisy obrazów Jacka Malczewskiego - uwielbianego przez Kaczmarskiego malarza: "Zesłanie studentów" - wg obrazu o tym samym tytule, podobnie jak "Zatruta studnia", "Wigilia na Syberii" oraz "Powrót z Syberii". Na albumu trafiły również m.in. "Arka Noego" inspirowana Arrasami Wawelskimi, "Rejtan, czyli raport ambasadora" wg obrazu Jana Matejki "Rejtan", "Stańczyk" wg obrazu Matejki "Stańczyk na balu" i "Pikieta powstańcza" wg obrazu Maksymiliana Gierymskiego.
"Możemy się od niego nauczyć wrażliwości na sztukę, historię, czytania współczesności przez historię, a przede wszystkim tego, że historia jest nauczycielką życia i pewne mechanizmy są powtarzalne. Kaczmarski zawsze starał się wpisywać doświadczenie jednostki w doświadczenie społeczeństw, a doświadczenie społeczeństw w jakieś szersze doświadczenie historyczne. Należy pamiętać, że Kaczmarski jest autorem 650 pieśni. Antologia jego poezji liczy sobie 1000 stron" - mówił Krzysztof Gajda.
"To wymagało erudycji, oczytania, funkcjonowania w tym świecie literatury, kultury i myślę - sposobu tego funkcjonowania w sztuce, chciał nas uczyć Kaczmarski. Jestem przekonany, że dziś znajomość twórczości Kaczmarskiego - dogłębna i z kontekstami - może być podstawą bardzo porządnego wykształcenia humanistycznego" - podkreślił.
Kaczmarski nie ograniczał się jednak do opisywania przedstawionej na obrazie sytuacji. "Był twórcą zaangażowanym w swój czas, tworzył swoją wizję polskiej historii, jako nauczycielki współczesnego życia Polaków, przy czym historia ta jest opowiadana pędzlem wybitnych malarzy" - pisze w książce poświęconej malarskim interpretacjom Kaczmarskiego, Andrzej Kasperek.
We wspomnianej "Pikiecie powstańczej" oddaje Kaczmarski główną myśl malarskiego dzieła jak i jego niepokojący nastrój: "Patrz tam, Patrz tam, Kraj pod twoim kładzie się spojrzeniem, Patrz tam, Patrz tam, Nie bój się za własnym spojrzeć cieniem" - śpiewa Kaczmarski. Nie komentuje wydarzeń z punktu widzenia powstańca, lecz wciela się w postać dziada. Klęska powstania jest kwestią czasu: "Dziadem wędrownym jestem, Nic wam nie doradzę, Takich jak wy tłum jeszcze, W ziemię odprowadzę. Tak jest już stratowana, Że ciał nie osłania, Przeminiecie ja zostanę, Emisariusz trwania" - puentuje.
Artysta nie odrabia za nas lekcji historii, ale poprzez zwrócenie uwagi na pewne elementy obrazu oraz wprowadzenie narracji zachęca do dalszych, własnych poszukiwań. Analiza polskiego malarstwa historycznego to jedynie pewien fragment twórczości. Bard wiele swoich tekstów poświęcił malarstwu okresu oświecenia oraz romantyzmu, a także twórcom holenderskim (Pieter Bruegel Starszy, Hieronim Bosch).
Kaczmarski - pełen obaw - wrócił do Polski wiosną 1990 r. Jak sam przyznawał, związany był z "Solidarnością" z lat 1980-81, lecz "Solidarność´" okresu transformacji ustrojowej była dla niego zupełnie nowym, obcym tworem. W połowie maja wyruszył z dwugodzinnym programem w trasę koncertową odwiedzając m.in. Kraków, Warszawę, Poznań i Szczecin.
"Pełen był sprzeczności - z jednej strony przekonany o wartości tego, co robi, a z drugiej niepewny, jak ludzie to odbiorą. Mimo że miał ogromny dorobek, to nie wiedział, co ma zaśpiewać, aby mówiąc o swoim rozumieniu świata jak najwięcej, skupić uwagę publiczności podczas koncertu. Ludzie chcieli zazwyczaj słuchać piosenek, które znali: "Obławy", "Naszej Klasy", "Zbroi". Z punktu widzenia Kaczmarskiego - jako artysty - one już się zdezaktualizowały. On jednak dalej tworzył - chociażby "Wojnę postu z karnawałem", która w 1993 r. opisała rzeczywistość przemian w Europie i do dzisiaj pozostaje aktualna" - mówił Krzysztof Gajda.
W rozmowie z PAP, poeta i pieśniarz Andrzej Poniedzielski podkreślił, że Kaczmarski potrafił oddzielić życie sceniczne od prywatnego. "Prywatnie wspominam Jacka bardzo dobrze, bo nieraz w tym byciu scenicznym, człowiek zachowuje się różnie, tzn. czasem go to zajęcie tak pochłania, że później trudno wybić się na swobodę życiową - taką człowieczą. Wielu kolegów tak ma, że w zasadzie całą dobę jest na scenie. Jacek tak nie miał. Na tym polegała radość spotykania się z nim" - powiedział Poniedzielski.
Jednak, gdy pojawiał się na scenie - z ogromnym zapasem ludzkiej mądrości, a jednocześnie umiejętnością traktowania rzeczywistości z pewnym dystansem - ludzie lgnęli do niego. "Kiedyś bez jego wiedzy wybrałem się na koncert - już po jego powrocie z Australii. Jako tzw. +prosty widz+, nie przyznałem mu się, że jestem obecny. Bardzo to mocno przeżyłem, bo taka znajomość prywatna jest bez obciążeń, a tam na widowni miałem odczucie, że obcuję w prawdziwą literaturą - w najlepszym z możliwych tego słowa znaczeniu. Dobrze to wspominam i cieszę się, że na tym koncercie byłem. Jacek przywracał człowiekowi nadzieję" - mówił Poniedzielski.
O tym jak ważnym twórcą dla polskiej kultury był Jacek Kaczmarski świadczy także odzew społeczny, z jakim spotkała się informacja o poważnej chorobie artysty. Zwlekając z podjęciem decyzji o poddaniu się operacji, bard zmarł 10 kwietnia 2004 r. w Gdańsku. Nie pomogły alternatywne metody leczenia poza granicami Polski, podobnie jak zbiórki pieniędzy na organizowanych naprędce pomocowych akcji.
W swoich utworach mówił o czasach, w których żył, odwołując się do historii - jednak nie poprzez daty, postacie, a w sposób niebanalny i niedosłowny. Opisywał to, jacy byliśmy i jacy jesteśmy. "Gdy idziemy z głową obróconą w tył to nie dość, że nie zajdziemy daleko, to jeszcze znacznie opóźnimy marsz. Jacek jedynie zwracał uwagę na to, co miało miejsce kiedyś i to, co - uwaga - może mieć miejsce w przyszłości. Nie było w tym męczeństwa i takiego naszego +płaczu narodowego+. () Nie sądzę by do czegoś dążył, w sensie - zapamiętania go, jako +kogoś+. Był, żył, tworzył, ja się cieszę, że mi się udało w tym samym czasie być i żyć" - wspominał Poniedzielski.