Radość zależna od rzeczy nietrwałych sama nie może być trwała. Nie o tę chodzi w niedzielę Laetare.
Ksiądz Krzysztof Tabath, wieloletni kapelan służby zdrowia, pamięta to jak dziś. Sala 704 w klinice kardiochirurgii w Katowicach. Leżał tam jeden pacjent. Powiedział, że nie może przyjąć Komunii, bo się nie wyspowiadał.
– To ja przyjdę po południu, zostawię panu rachunek sumienia.
– Ale ja idę dziś na operację, a nie spowiadałem się od kilkudziesięciu lat…
Nie było na co czekać. Ksiądz obszedł z Komunią pozostałe pokoje i wrócił po kwadransie. Zaczęła się spowiedź. W jej trakcie weszli lekarze z wizytą. Widząc, że chory się spowiada, przeprosili. – W takim razie przyjdziemy później – powiedzieli i wyszli.
Gdy spowiedź się skończyła, ksiądz mówi: – Wizyta profesorska była, trochę szkoda, że poszli.
Na to pacjent z głębokim wzruszeniem: – Proszę księdza, to jest nieważne. Nieważne, czy operacja się uda, czy nie. Nieważne, czy ją przeżyję. Najważniejsze stało się teraz.
Co najważniejsze? Zdrowie ciała czy zdrowie duszy?
Zdrowie fizyczne tak czy inaczej jest czasowe. Każdy cudownie uzdrowiony na ciele, ba, każdy wskrzeszony musi przecież w końcu umrzeć. Cokolwiek czasowego, choćby miało trwać setki lat, nie może konkurować z wiecznym. Dlatego naprawdę istotnym uzdrowieniem, jakie dotyka człowieka, jest uzdrowienie duchowe. Uzdrowienia fizyczne są przede wszystkim po to, żeby świadczyły o duchowych. – Celem każdego uzdrowienia jest zbawienie – mówi ks. Krzysztof Tabath. – Uzdrowienie fizyczne nie jest konieczne na drodze zbawienia, ale często jest bardzo pomocne – zauważa. Przypomina, że jesteśmy jednością cielesno-duchową i nie należy tej jedności rozdzielać. – Chodzi o zbawienie całego człowieka, między innymi wchodzi w to też zmartwychwstanie ciała – zaznacza.
Kto zabiegałby tylko o zdrowie ciała, gwiżdżąc na sprawy duszy, naraziłby się na tę samą krytykę, jaką Jezus skierował do faryzeuszy: „Dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości”. Takie właśnie wierzchnie uzdrowienie oferują różnego rodzaju „healerzy” – korzystają z sił duchowych, których pochodzenia nie znają, ochoczo aplikując je pacjentom i nie zastanawiając się, jaki rachunek im te siły kiedyś wystawią.
Co to znaczy trwać zawsze w radości? O jaką radość chodzi w czwartą niedzielę Wielkiego Postu? Jaki środek jest ważniejszy? O tym więcej w najnowszym "Gościu" i artykule Franciszka Kucharczaka "Obyśmy szczęśliwi byli".
mg