Dlaczego opozycja brnie w fatalny dla siebie temat?
25.03.2019 09:27 GOSC.PL
Dyskusja o warszawskiej karcie LGBT+ zdominowała początek roku wyborczego. W połączeniu z propozycjami nowych transferów socjalnych ze strony rządu tworzy się niekorzystna dla opozycji alternatywa polityczna „500+ kontra LGBT+”. Przede wszystkim ta alternatywa jest niesymetryczna. Program 500+ dotyczy ogromnej rzeszy rodzin, karta LGBT+ niewielkiej mniejszości. W dodatku oba programy dotyczą dzieci w skrajnie różny sposób. 500+ zakłada dla nich wsparcie finansowe, LGBT+ zakłada groźną dla nich „edukację seksualną”. Dlaczego opozycja zrobiła aż taki błąd, budując tą alternatywę?
Za ustawienie swojej partii w skrajnie niekorzystnej sytuacji odpowiada Rafał Trzaskowski. Po pierwsze, uczynił ze wsparcia słabych w Polsce środowisk LGBT główny motyw początku swoich rządów w Warszawie. W dodatku swój program wsparcia tych środowisk nazwał LGBT+, wprost ustawiając go w kontrze do programu 500+. Ale na tym nie koniec błędów. Do swojego programu wpisał „edukację seksualną”, która budzi uzasadnione obawy o ingerencję w sferę intymną dzieci i młodzieży. Ale prawdziwą bombę atomową na opozycję spuścił Trzaskowski, odwołując się do wytycznych WHO, których groźne założenia są bardzo łatwe do sprawdzenia.
Pierwsze efekty dyskusji o LGBT+ widać już w sondażach. Jednak duża część opozycji wciąż brnie w beznadziejny dla siebie temat. Paweł Rabiej mówi adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Krzysztof Śmieszek chce kar więzienia za „homofobię”. Robert Biedroń głosi skrajnie lewicowe obyczajowo hasła, które sprowadzają jego partię w okolicę progu wyborczego. Cała masa sprzyjających opozycji celebrytów ruszyła z poparciem dla środowisk LGBT, często przy okazji głupio uderzając w beneficjentów 500+. Grzegorz Schetyna dopiero co ostudził brnącą w groteskę „obronę konstytucji”, a już ma do studzenia kolejny temat. Temat poruszający garstkę osób, a odstraszający większość wyborców.
Powody, dla którego duża część opozycji dała się złapać w pułapkę alternatywy 500+ kontra LGBT+, może być kilka. W przypadku wielu osób może to być po prostu oderwanie od społeczeństwa. I nie chodzi tu wcale o przebywanie w środowisku wielkomiejskim. Chodzi o przebywanie w hermetycznym środowisku politycznym. Wielu młodych polityków większość dorosłego życia spędziła w różnego rodzaju organizacjach pozarządowych, na różnego rodzaju stypendiach zagranicznych i w różnego rodzaju instytucjach powiązanych z polityką Komisji Europejskiej. Spędzali oni więc większość czasu wśród ludzi, dla których najważniejsza jest poprawna politycznie tematyka. Kiedy w końcu ci młodzi politycy pojawili się w urzędach, okazało się, że pomysły ważne dla środowisk, z których się wywodzą, dla większości Polaków są nie do przyjęcia.
Ci młodzi politycy nie dostrzegli, że Polska różni się od krajów Europy Zachodniej. Nasz kraj wciąż buduje swój dobrobyt, więc najważniejsze dla Polaków są sprawy bytowe (jak 500+). Kraje takie jak Niemcy czy Szwedzi mogą jeszcze żyć ze wcześniej zgromadzonego majątku i zajmować się sprawami abstrakcyjnymi. Polacy traktują poważnie swoje chrześcijańskie dziedzictwo, widząc w nim ważny element dla budowania swojej dobrej przyszłości. Europejczycy z Zachodu, którzy swoją wielkość mają już za sobą, wydają się porzucać swoje tradycje i podstawy kulturowe. Tak więc odwołanie się do interesów politycznych środowisk LGBT, które znalazło by posłuch w elitach zachodnioeuropejskich, nie znajduje uznania w oczach większości Polaków. Zwłaszcza w starciu z transferami finansowymi dla rodzin.
Bartosz Bartczak