Od czasu przejęcia rządów w Polsce Prawo i Sprawiedliwość utrzymuje stabilne poparcie. Dużo wskazuje na to, że tak zostanie.
29.01.2019 14:45 GOSC.PL
„Taśmy Kaczyńskiego” reklamowane były jako bomba, która wysadzi PiS. Jak się jednak okazuje, nie ma w nich raczej dużego potencjału politycznego. A partia Jarosława Kaczyńskiego stawała już przed trudniejszymi wyzwaniami. Były już taśmy Morawieckiego, była też afera KNF. Nie zmieniły one znacząco notowań partii rządzącej.
Stabilność partii rządzącej opiera się na kilku filarach. Po pierwsze, stali wyborcy. Partia ta od 2005 r. w kolejnych wyborach notowała poparcie około 30 proc. To dużo jak na polskie warunki. Wydaje się, że to są wyborcy mocno związani z podstawową wizją ideową, jaką reprezentuje partia Jarosława Kaczyńskiego. Trudno ich będzie zniechęcić do głosowania na PiS.
Kolejnym filarem poparcia dla PiS są zrealizowane obietnice socjalne. Ich symbolem jest 500+. Trudno jest odciągnąć tych wyborców, którzy są entuzjastami tych rozwiązań, od PiS. Obietnice jeszcze większych transferów socjalnych brzmią nie do końca wiarygodnie. Obietnica pozostawienia tych świadczeń nie stanowi żadnego plusa w oczach ich beneficjentów.
Trzecim filarem poparcia dla PiS są ci, którzy boją się rządów PO. I nie chodzi raczej o tych, co obawiają się tolerancji dla patologii takich jak reprywatyzacja w Warszawie. Ci akurat należą do twardego elektoratu PiS. Chodzi raczej o tych, których Platforma straciła w 2015 r. Czyli wyborców obawiających się lewicowej obyczajowo rewolucji.
Poparcie dla PO i PiS do 2015 r. było podobne. Wszystko zmieniła dyskusja o „ideologii gender”. Odwołanie się przez Platformę Obywatelską do środowisk skrajnie lewicowych przestraszyło konserwatywnych wyborców partii Ewy Kopacz. I przenieśli oni swoje poparcie na partie, która da największe szanse na powstrzymanie lewicowych ideologów.
Jeszcze głośniejsze odwołanie się przez Platformę do skrajnie lewicowych obyczajowo haseł pozwala utrzymywać PiS dosyć wysokie poparcie. Po prostu partia ta może wydawać się jedyną tamą dla lewicowej rewolucji. To też może być jeden z powodów, dla którego sojusz Kai Godek z narodowcami i Korwinem raczej niewiele zmieni.
Bartosz Bartczak