Bardzo przydałby się nam narodowy konsensus w kwestii roli naszego kraju w zmieniających się świecie.
17.01.2019 09:52 GOSC.PL
Trzy ostatnie wydarzenia wskazują, że możemy właśnie stawać na linii frontu trwającego od pewnego czasu konfliktu cywilizacyjnego. Pierwsze to spotkanie Matteo Salviniego z Jarosławem Kaczyńskim. Drugie to konferencja ws. Bliskiego Wschodu w Polsce. Trzecie, to aresztowanie przez ABW pod zarzutem szpiegostwa jednego z dyrektorów w polskim oddziale chińskiego koncernu Huawei.
To, że do nowego konfliktu cywilizacyjnego dojdzie, można było przewidzieć. Historia świata to ciągłe starcia starych i nowych potęg. Tym razem starą potęgą są Stany Zjednoczone. Nową potęgą są Chiny, które zaczynają detronizować USA w roli największej gospodarki świata. Trudno, żeby taka zamiana nie miała konsekwencji politycznych. Ale z tymi konsekwencjami postanowił właśnie zawalczyć Donald Trump.
Amerykański prezydent po pierwsze, wytoczył Chinom „wojnę handlową”. Szereg wzajemnych ceł na kolejne produkty, przeplatane żmudnymi negocjacjami, ma na celu zmianę relacji gospodarczych na linii Waszyngton-Pekin. Dotychczas w tych relacjach panowała nierównowaga na korzyść Chin. Donald Trump postanowił to zmienić i osłabić pozycję Chińczyków. Ale obok „wojny handlowej” są też działania ciche, takie jak osłabianie jednego z największych koncernów chińskich, czyli Huawei. I właśnie w tym kontekście można zobaczyć działanie ABW wobec pracownika tego koncernu w Polsce.
Przy okazji konfliktu z Chinami Donald Trump postanowił wyrównać rachunki z innym rywalem gospodarczym, czyli Niemcami. W stosunkach gospodarczych między Waszyngtonem również panuje olbrzymia nierównowaga. Obecna amerykańska administracja jest przekonana, że wzmacnianiu pozycji Niemiec w światowej gospodarce służy Unia Europejska. Dlatego jej osłabienie mogłoby być na rękę Amerykanom. W tym kontekście można rozumieć misję byłego doradcy Trumpa, Steve’a Bannona, który buduje uniosceptyczny blok w Europie. Jego filarem ma być Matteo Salvini. A PiS mógłby być dla tego bloku ważnym nabytkiem.
Trzecim konfliktem, w który wchodzi Trump, jest starcie z Iranem. Barack Obama próbował dogadać się z Teheranem. Wiele jednak zmieniła wojna domowa w Syrii. Zaangażowanie w niej Irańczyków mocno zaniepokoiło sojuszników USA, czyli Arabię Saudyjską i Izrael. Gdyby Waszyngton pozostał bierny wobec tych obaw, jego pozycja jako gwaranta światowego ładu zostałaby zachwiana. A wobec dynamicznej sytuacji na świecie byłby to z pewnością duży problem dla Amerykanów. Dlatego Donald Trump próbuje osłabić Iran sankcjami i grą dyplomatyczną. Elementem tej gry może być warszawska konferencja.
Wygląda więc na to, że nasz kraj staje się elementem geopolitycznej rozgrywki Amerykanów. Czy takie zaangażowanie nam się opłaca? Jakby nie patrzeć, światowa dominacja USA jest dla Polaków bardzo wygodna. Nasz kraj dzieli z Ameryką wiele wartości, a interesy gospodarcze nie są rozbieżne. Waszyngtonowi nie przeszkadzałaby silna militarnie i ekonomicznie Polska. Wręcz przeciwnie, szachowałaby takich rywali Stanów jak Niemcy i Rosja.
Czy Polska może coś zyskać na zaangażowaniu w światowe kampanie Trumpa? Po pierwsze, musimy sobie zadać pytanie, jaki one przyniosą efekt. Na pewno świat po nich będzie inny niż wcześniej. Jaka będzie w nim pozycja Warszawy? To w dużym stopniu zależy od nas i od naszej ciężkiej i mądrej pracy. Powinniśmy więc kwestie roli naszej ojczyzny w zmieniających się realiach geopolitycznych na świecie porządnie przedyskutować. I stworzyć naprawdę trwały, narodowy konsensus w tej sprawie.
Bartosz Bartczak