Przypadek posła Andruszkiewicza pokazuje, paradoksalnie, słabość taktyki Ruchu Narodowego.
03.01.2019 10:53 GOSC.PL
Były szef Młodzieży Wszechpolskiej Adam Andruszkiewicz został wiceministrem cyfryzacji. Wywołało to dyskusję o zasadności takiej decyzji. Jednymi z największych krytyków awansu Andruszkiewicza są jego byli koledzy z Ruchu Narodowego. Ale, paradoksalnie, to białostocki poseł jest tym, który z narodowców zaszedł najdalej.
Ruch Narodowy istnieje już ponad 7 lat na polskiej scenie politycznej. I przez ten czas nie osiągnął zbyt dużych sukcesów. Wyniki wyborcze ruchu oscylowały wokół jednego procenta. Pierwsi narodowcy weszli do sejmu dopiero z list komitetu Pawła Kukiza. Wśród nich znalazł się właśnie Adam Andruszkiewicz. I od tego czasu stał się jednym z popularniejszych posłów.
Narodowcy swoje porażki wyborcze tłumaczą sobie faktem, że ich czas dopiero nadchodzi. Ruch Narodowy próbuje więc kopiować drogę do popularności innych antyestablishmentowych ruchów Europy Zachodniej. Stąd hasła sprzeciwu wobec imigracji ekonomicznej (głównie z Ukrainy) czy hasło Polexitu. Ale żadne z tych haseł, jak na razie, w Polsce nie chwyciło. Narodowcy zdają się popełniać ten sam błąd, który kiedyś popełnił Adam Michnik. Czyli starają się kopiować do Polski wzorce z Zachodu w założeniu, że zadziałają one nad Wisłą po prostu z pewnym opóźnieniem.
Pojawia się więc pytanie, czy liderzy Ruchu Narodowego naprawdę dobrze rozumieją swoich rodaków. Owszem, patriotyczne hasła mobilizują wielu młodych Polaków. Ale już niechęć do imigrantów z Ukrainy niekoniecznie. Czym innym jest sprzeciw wobec przejawów kultu Bandery nad Dnieprem, a czym inny stosunek do kolegi ze studiów, pochodzącego z Kijowa. Ukrainiec nie jest przecież z definicji banderowcem. A kiedy perspektywy pracy dla Polaka są całkiem niezłe, nie będzie przecież złościł się na kolegę ze wschodu, że mu zabiera pracę.
Podobnie jest z hasłem Polexitu. Zdecydowana większość Polaków jest zwolennikami pozostania Polski w UE. Co nie znaczy, że są wielkimi jej entuzjastami. Bo już kwestia przyjęcia euro ma w Polsce zdecydowanie więcej przeciwników niż zwolenników. Ale Polacy nie widzą zbyt wiele alternatyw wobec obecności Polski w UE. I takiej realnej alternatywy nie przedstawiają też narodowcy. To już lepiej działa w tym obszarze PiS. Jego liderzy zdają się sugerować że są za Unią, ale gdyby coś działo się z nią nie tak, to tworzą inicjatywy bliskie idei Międzymorza. Ale przecież narodowcy Międzymorza nie lubią.
Ruch Narodowy nie trafił chyba w gusty Polaków. Nastroje antysystemowe i eurosceptyczne skutecznie zagospodarowali Kukiz z Kaczyńskim. I to właśnie na współpracę z jednym, a później z drugim, poszedł narodowiec Andruszkiewicz. To na jego konto idą teraz kontrowersje z tym związane. Ale poseł z Grajewa będzie mógł stanąć w szranki wyborcze z byłymi kolegami z Ruchu Narodowego. Jeżeli uzyska wyraźnie lepszy od nich wynik, będzie to na pewno jakiś sygnał dla tego środowiska.
Bartosz Bartczak