Co nam po pięknej katedrze, jeśli nie ma w niej wiernych.
27.12.2018 12:55 GOSC.PL
Przy okazji tegorocznych świąt mocniej niż zwykle zabrzmiały narzekania na religijny charakter świąt Bożego Narodzenia. Niektórzy politycy i celebryci wyrażali „wyjątkowe oburzenie” obecnością symboliki religijnej w przestrzeni publicznej w tych kilku grudniowych dniach. Jednym z „argumentów” przeciwko chrześcijańskiemu charakterowi świąt była opinia, że powinniśmy dążyć do laicyzacji Polski, aby „dotrzymać kroku Europie”.
Argument o „dostosowaniu się do Europy” popularny był jeszcze w latach 90-tych. Dziś działa już na garstkę Polaków. Bo nasi rodacy zdążyli już poznać Europę z bliska. Jak nie pracując w Anglii, Niemczech czy Holandii, to studiując w Hiszpanii czy pomieszkując we włoskich hostelach. I europejski czar po prostu prysł. Jak na ironię argument o wyjątkowości Europy, do której ma dążyć Polska, powtarzany jest często przez ludzi, którzy znają nasz kontynent zza szyb wycieczkowego autokaru lub korporacyjnego biurowca.
Dzisiaj Europa, także dla Polaków, nie jest już synonimem postępu. Aby utwierdzić się w tym przekonaniu, wystarczy porozmawiać z Amerykaninem, Turkiem czy Koreańczykiem. Ale słabnącą pozycję naszego kontynentu na świecie potwierdzają też liczby. Trzeba spojrzeć na udział Europy w światowym PKB. Trzeba spojrzeć na udział Europy w ludności świata. Trzeba spojrzeć na liczbę europejskich firm wśród największych innowatorów. Trzeba spojrzeć na udział Europy w światowym postępie technicznym i naukowym. Wszędzie zobaczymy tendencję opadającą.
Argument, że w Polsce święta Bożego Narodzenia powinny stracić swój religijny charakter, bo tak się dzieje w zachodniej Europie, jest argumentem mocno nietrafionym. Laicyzacja Europy nie jest żadnym dowodem na jej postęp. Bo w Europie nie mamy już po prostu do czynienia z postępem. Ta laicyzacja postępuje wraz z degradacją naszego kontynentu w innych obszarach. Jest więc ona raczej symbolem upadku Europy.
Swego czasu Milton Friedman powiedział, że Polska nie powinna naśladować bogatych krajów zachodnich. Powinna zachowywać się tak, jak te kraje zachowywały się, kiedy dopiero do tego bogactwa dochodziły. Kiedy Anglicy, Niemcy czy Włosi dochodzili do bogactwa, wcale nie w głowie im była laicyzacja. Wraz ze wzrastającą gospodarką wzrastały kolejne kościoły. Dziś Europa nie kojarzy się ze wzrostem ani gospodarki, ani kościołów.
To prawda, że Europa wciąż jest jednym z najbogatszych rejonów świata. Ale europejskie bogactwo jest raczej przejadane niż pomnażane. Laicyzacja, czyli nic innego, jak porzucenie swoich korzeni, idzie w zgodnej parze z konsumpcyjnym, a nie przedsiębiorczym stylem życia. Można się nadal zachwycać dorobkiem Europy. Na przykład pięknymi katedrami w wielu europejskich miastach. Ale co nam po pięknie katedry, gdy odwiedza ją tylko garstka wiernych na Mszach świętych?
Bartosz Bartczak