15 grudnia 1948 r., w auli Politechniki Warszawskiej na skutek połączenia PPR i PPS jednogłośnie powołano do życia Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą. Tym aktem zakończył się pierwszy etap przejmowania w Polsce władzy przez komunistów. I nastał czas całkowicie podporządkowanego sowieckiej Rosji stalinizmu.
Jeszcze pod koniec 1947 r. wewnątrz Polskiej Partii Socjalistycznej w ogóle nie poruszało się kwestii połączenia z Polską Partią Robotniczą, a jeśli o tym myślano, to na pewno nie w kategoriach planów bieżących. Sytuacja PPS była dość wygodna. Po wojnie coraz wyraźniej odchodziła ona od swoich tradycyjnych, niepodległościowych postulatów, dryfując wyraźnie w stronę komunizmu, w czym bardzo pomagał udział w kierownictwie takich postaci jak Feliks Baranowski, Tadeusz Ćwik czy Stefan Matuszewski.
Jak zauważył historyk, prof. Andrzej Paczkowski: "Z mniejszym lub większym przekonaniem PPS w sprawach kluczowych dostosowywała się do linii proponowanej przez PPR". Nie istniał więc merytoryczny konflikt, a jednocześnie PPS stanowiła realną siłę pod względem aktualnej popularności - była zaledwie o 100 tys. członków mniej liczebna niż PPR - przede wszystkim jednak jako kontynuatorka cenionej wśród Polaków tradycji.
Siłowe pozbycie się konkurencyjnej partii byłoby dużym błędem taktycznym i w PPR doskonale zdawano sobie z tego sprawę. Owszem, inwigilowano i przeciągano na swoją stronę poszczególnych jej członków, ale z wierzchu zachowywano pozory idealnej współpracy. Prof. Krystyna Kersten pisała o tym w "Narodzinach systemu władzy": "Kierownictwo PPR unikało dotąd w swoich stosunkach z PPS drastycznej presji. Gomułka chciał zwłaszcza połączenia z PPS, widząc w tym szansę znacznego wzmocnienia siły i autorytetu sprawującej władzę partii". I nie była to tajemnica. Władysław Gomułka kokietował otwarcie:
"PPS jest potrzebna i konieczna Polsce, tak samo jak konieczna jest PPR. I pożyteczne, potrzebne i konieczne jest połączenie wartości twórczych obu partii we wspólnym wysiłku. Nie jesteśmy partiami konkurencyjnymi, jesteśmy partiami dopełniającymi się wzajemnie".
Gomułka jednak wówczas nie wiedział jeszcze, że zostanie odstawiony na boczny tor, kilka miesięcy później Bolesław Bierut wygłosi przeciwko niemu słynny referat "o odchyleniu prawicowym i nacjonalistycznym w kierownictwie partii i o sposobach jego przezwyciężania", a wypadki będą się toczyć już bez jego udziału.
Moskiewskie rozdanie
Na przykładzie procesu scalania się tradycyjnej partii socjalistycznej i nowej partii komunistycznej bodaj najlepiej widać, że cały blok wschodni powielał scenariusz opracowany wcześniej w Moskwie. Bo Polska nie była tu wyjątkiem. We wszystkich krajach satelickich najpierw w podobny sposób zwykle pozbywano się silnej i opozycyjnej partii ludowej. Stanisław Mikołajczyk mimo swojej popularności był bez szans, a w przekonaniu tym mogły go przekonywać wieści z Rumunii, gdzie lokalni komuniści skazali na dożywocie jego odpowiednika Iuliu Maniu, i z Bułgarii, gdzie Nikola Petkov został po prostu zamordowany. Gdyby Mikołajczyk nie uciekł, czekałby go podobny los.
"Nie ulega wątpliwości, że Stanisław Mikołajczyk byłby prędzej czy później aresztowany i sądzony, najdalej w 1949, może nawet w 1948 r. Taka była logika systemu" - pisał historyk, prof. Antoni Dudek.
Następnym zaś krokiem do pełnego przejęcia władzy i stworzenia z niej ideologicznego monolitu - molocha zależnego już wyłącznie od Stalina - było wchłonięcie zwykle dość bliskiej, lokalnej formacji socjalistycznej. Patrząc na rozwój wypadków, moskiewska decyzja w tej sprawie musiała zapaść mniej więcej w połowie 1947 r., bowiem jesienią tamtego roku proces ten pierwszy następuje w Rumunii. W następnej kolejności są Czechosłowacja i Węgry, gdzie komuniści wchłaniają socjalistów w czerwcu roku 1948.
W Polsce szło to opornie, zapewne ze względu na stanowisko Gomułki. Ten zagorzały komunista wraz z kolejnymi naciskami na niego samego bardzo utwardzał się w swoich "nacjonalistycznych" poglądach, posuwając się do krytykowania bazowej w dziejach polskiego komunizmu roli Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy i wychwalania niepodległościowego programu ówczesnej PPS. Gomułka jednak nie był wszechwładny, o czym miał się wkrótce przekonać.
Naciski na kierownictwo PPS nasiliły się na początku 1948 r. Była to prawdopodobnie zaskakująco subtelna gra obietnic i zastraszania, którą komuniści rozegrali względem najważniejszych członków partii. Wówczas członek PPS, a niezadługo wieloletni premier Józef Cyrankiewicz opisze ją krótko i dosadnie, mówiąc, że połączenie ugrupowań "zostało załatwione od głowy, nie od dupy". Można w każdym razie założyć, że zostało to załatwione skutecznie, skoro 17 marca Centralny Komitet Wykonawczy PPS uznał połączenie za jedno z najbliższych zadań formacji. Tamtego dnia sprawę przesądzono.
Droga do samounicestwienia
Jak zauważyła prof. Krystyna Kersten: "Jeśli w ślad za ówczesną opinią potraktować PPS jako zwyciężoną, składającą broń armię, to dowódcy tej armii rzeczywiście dążyli do możliwie korzystnych warunków kapitulacji". Opinia ta dotyczy jednak głównie przywódców partii, w dodatku tych zorientowanych prokomunistycznie. Po marcowym "ubiciu interesu" wobec pozostałych mogła się bowiem rozpocząć gra już w bardziej stalinowskim stylu. Komuniści wystąpili przeciwko komunistom, a socjaliści przeciwko socjalistom. W obu ugrupowaniach przeprowadzono czystki. Z szeregów PPR pozbyto się 29 tys. członków, choć praktycznie nie naruszono partyjnej góry. Panowała jednak atmosfera terroru.
"Zmasowana kampania rozpoczęła się wśród partyjnej elity w lipcu, a przeniesiona 3 września w teren stanowiła, żeby użyć języka ówczesnej nowomowy - +nową jakość+. Ofiarą agresji propagandowej, a także po prostu służb bezpieczeństwa, mógł się stać nie tylko rzeczywisty lub potencjalny przeciwnik władzy, ale każdy bez różnicy pozycji, którą zajmował w państwowej czy partyjnej hierarchii" - pisał prof. Paczkowski.
W przypadku PPS sytuacja była jeszcze poważniejsza i straty większe. Wykluczono z niej (niektórzy odeszli sami) ok. 82 tys. członków, również tych z najwyższego szczebla. Warto jednak pamiętać, że swoje szeregi PPS czyściła sama. Prof. Kersten nazywa to samounicestwieniem się partii, a o tym, że nie ma w tym przesady, mówią liczby. Jeśli w grudniu 1947 r. liczba członków PPR przewyższała PPS o 100 tys. (800/700 tys.), to rok później różnica była już czterokrotna: przy milionie PPR i jego czwartej części w PPS.
Co więcej, 5 listopada rozpoczął się proces członków PPS-WRN, czyli wybitnych postaci polskiego niepodległościowego socjalizmu. Na ławie oskarżonych zasiedli m.in. współtwórca zbrojnego ramienia Polskiej Organizacji Wojskowej, Oddziału Lotnego Wojsk Polskich, Tadeusz Szturm de Sztrem, dowódca milicji PPS w Powstaniu Warszawskim Józef Dzięgielewski i wielka legenda, sędziwy Kazimierz Pużak - jeden z najważniejszych, obok Józefa Piłsudskiego, twórców PPS-Frakcji Rewolucyjnej, później zaś jeden z przywódców Polskiego Państwa Podziemnego.
O skuteczności tych działań dobrze świadczy to, że kiedy 3 listopada na wspólnym posiedzeniu podejmowano decyzję w sprawie zjazdu zjednoczeniowego, członkowie PPS nie mieli już wiele do powiedzenia. Nawet w kwestii nazwy. Neutralna dla obu stron propozycja, by nowy byt polityczny nosił szyld Polska Partia Ludu Pracującego, upadła, a przeszła ewidentnie PPR-owska - Polska Zjednoczona Partia Robotnicza.
"Utworzenie PZPR - partii typu leninowskiego - zamknęło pierwszy etap formowania systemu komunistycznego w Polsce. PZPR przystąpiła do przyspieszonych przeobrażeń ustrojowych, prowadzących w istotnych elementach do ustanowienia w Polsce modelu politycznego i społeczno-gospodarczego podobnego do istniejącego w ZSRR oraz zmierzającego do głębokich przeobrażeń kulturowych" - zauważała prof. Kersten.
Sytuację tę usankcjonował zjazd zjednoczeniowy 15 grudnia w auli Politechniki Warszawskiej. Tamtego dnia dość nieporadnie raczkujący dotąd polski komunizm zamienił się w wewnętrznie spójny i całkowicie podporządkowany sowieckiej Rosji stalinizm. A charakterystyczne logo ze skrótem PZPR szczelnie wypełniającym granice Polski doskonale zdefiniowało położenie, w którym kraj będzie się znajdować przez kolejne czterdzieści lat. (PAP)
jiw/ skp/