Agresywna polityka Rosji stanowi problem dla całego świata.
27.11.2018 11:46 GOSC.PL
Na początku tygodnia na nowo odżył konflikt rosyjsko-ukraiński. Rosjanie zaatakowali na Morzu Azowskim ukraińskie statki płynące z Odessy do Mariupola. Władze w Kijowie zdecydowały o wprowadzeniu stanu wojennego. Trudno w tej chwili przewidzieć, w jakim kierunku potoczą się wypadki.
Czy Rosjanie chcą eskalacji konfliktu we Wschodniej Ukrainie? Dotychczasową politykę Moskwy, prowadzoną od 2014 r. wobec Ukrainy, trudno uznać za udaną. Na początku konfliktu niektórzy politycy rosyjscy odgrażali się, że zajmą Kijów w kilka tygodni. Później była mowa o oderwaniu się od Ukrainy połowy jej terytoriów na południu i wschodzie. Ostatecznie skończyło się na przejęciu Krymu, którego nie uznał prawie nikt na świecie, i na destabilizacji rejonu Donbasu.
Wbrew niektórym opiniom to, że Ukraińcy zdołają stawić czoła Rosjanom, było do przewidzenia. Rozpad ZSRR nie był żadną dziejową anomalią, ale normalnym procesem rozpadu imperiów. A trudno jest wskazać w historii sytuację odbudowy upadłego imperium. A takim mirażem żyją chyba władze na Kremlu. Dlatego ludzie ci musieli być bardzo zdziwieni, kiedy Ukraińcy nie chcieli wrócić pod but rosyjski ani prośbą, ani groźbą.
Wygląda też na to, że nie wyszedł Rosjanom „deal” z Donaldem Trumpem. Wszystko rozbija się prawdopodobnie znowu o imperialne miraże władz rosyjskich. Kreml nie jest w stanie wyobrazić sobie Rosji inaczej, jak państwa równego Ameryce. A trudno jest Waszyngtonowi godzić się z wybujałymi ambicjami Moskwy, kiedy różnica potencjałów między USA a Rosją jest kilkukrotna.
Sytuacja z Rosją trochę przypomina piosenkę zespołu Perfect. Moskwa nie wie, kiedy zejść z imperialnej sceny. W piosence śpiewanej przez Grzegorza Markowskiego jest mowa o zejściu ze sceny niepokonanym. Jeśli więc Rosjanie zrezygnują ze swoich imperialnych ambicji dopiero będąc pokonanym, oznacza to, że ich polityka jeszcze jakiś czas będzie problemem dla świata. I cierpieć przez to będą ludzie, tak jak cierpią na wschodniej Ukrainie.
Bartosz Bartczak