Niepodległościowe losy mieszkańców Górnego Śląska różniły się od historii reszty narodu.
Po I wojnie światowej Górnoślązacy znaleźli się w tragicznej sytuacji społeczno-gospodarczej. Do 1914 roku Śląsk czerpał korzyści gospodarcze z prężnie rozwijających się przemysłowych Niemiec. Po wojnie państwo niemieckie było skrajnie osłabione. Na Górnym Śląsku panowały ogromna nędza, bezrobocie i głód. Wielu Górnoślązaków zmobilizowanych do pruskiej armii poległo na froncie. Prawie każda rodzina straciła kogoś bliskiego. Znany i bezpieczny świat sprzed czterech lat przestał istnieć raz na zawsze. W tej sytuacji wśród mieszkańców Górnego Śląska zaczęły się budzić nastroje narodowościowe. Wydawało się, że powstające z gruzów państwo polskie dawało większą nadzieję na stabilizację życia niż przegrane Niemcy. Polskie organizacje, w większości związane z chadecją i endecją, wykorzystały panujące nastroje, by mobilizować Ślązaków i obiecywać im, że w nowej Polsce skończą się ich problemy.
Pod koniec grudnia 1918 roku został utworzony Podkomisariat Poznańskiej Naczelnej Rady Ludowej dla Górnego Śląska. Jego członkowie wydali odezwę, w której zażądali jak najszybszego połączenia się z państwem polskim. „Chcemy się wydostać z niewoli niemieckiej. Chcemy być panami we własnym domu. Chcemy należeć do wolnej, niepodległej, zjednoczonej polskiej Ojczyzny” – postulowali. To poważnie zaniepokoiło władze niemieckie, które ogłosiły stan wyjątkowy na Górnym Śląsku. Wprowadzono godzinę policyjną, a Polakom zabroniono gromadzić się i zwoływać wieców. Rozpoczęły się aresztowania działaczy narodowościowych. Latem 1919 roku śląscy robotnicy zaczęli protestować przeciw pogarszającym się warunkom pracy. 14 sierpnia w strajku uczestniczyło już 140 tysięcy osób. Do tragedii doszło w Mysłowicach, gdzie niemiecka policja otworzyła ogień do górników i ich rodzin domagających się wypłaty wynagrodzenia.
Przeczytaj w nowym "Gościu": Projekt otwarty
Aleksandra Pietryga