Na kolana!

„Jezusmaria!” – wykrzykujemy na jednym oddechu. Bohaterowie serialowej „Autostrady do nieba” nazywali Tego, którego imienia Izrael nie odważa się wymawiać, „Szefem”. Wiesz, co dzieje się, gdy wypowiadasz imię „Jezus”?

Nie potrafię oglądać tego nagrania bez wzruszenia. Po masakrze dokonanej na Koptach (najechano na nich czołgami, a cztery ciała wyłowiono z Nilu) kilkutysięczny tłum ich braci, zgromadzonych na nocnej modlitwie w sanktuarium św. Szymona w Kairze, przez 10 minut wykrzykuje imię Jezusa. „Yasua, Yasua” – to była ich reakcja na bestialski mord. Odpowiedź godna prawdziwych chrześcijan.

Drży piekło

Zawsze drażniło mnie określenie „Szef” z serialowej „Autostrady do nieba”. „Szef to”, „Szef tamto”. Albo baloniki z napisem: „Świat potrzebuje Jezusa Chrystusa” na pewnym chrześcijańskim festiwalu. Skończyła się impreza, a na ziemi walały się resztki gadżetów z podeptanym imieniem Syna Pana Zastępów.

„Jezusmaria!” – wykrzykujemy na jednym oddechu (spróbujcie zrobić test i policzyć, ile razy dziennie słyszycie podobny zwrot). Szczytem ignorancji był film, w czasie którego lektor swym beznamiętnym głosem krzyk: „Jesus Christ!” przetłumaczył jako wulgaryzm „cholera”. Czy nie za bardzo spoufaliliśmy się z Najwyższym?

„Tylko Jego imię zawiera Obecność, którą oznacza” – czytam w Katechizmie Kościoła Katolickiego (nr 2666). Zachwyciło mnie to zdanie. Imię zawiera Obecność. Co to znaczy?

– Bóg, zdradzając Mojżeszowi swe imię, oddał siebie człowiekowi. Dostojewski stwierdził, że Ojciec wypowiedział najpiękniejsze słowo, które będzie trwało wieczność: „Jezus” − wyjaśnia o. Radosław Rafał, misjonarz Świętej Rodziny. − Modląc się w galerii handlowej czy w autobusie, przynosisz Bożą obecność. Nie musisz nawet nic mówić, krzyczeć. Jezus, krzycząc w tobie, dotyka innych. Wszystko dzieje się „przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie”. To ty masz przemieniać atmosferę twojego środowiska, a nie odwrotnie. Gdy wypowiadasz Imię ponad wszelkie imię, drży piekło. Dlaczego? Wypowiadając imię Jezusa, przypominasz demonowi jego miejsce w szeregu.

„Uderz twego przeciwnika imieniem Jezusa; na ziemi, w niebie nie uświadczysz bowiem równie potężnej broni” – nie miał wątpliwości święty Jan Klimak, opat klasztoru na Synaju.

„Nie mogę patrzeć, bo z oczu ojca padają błyskawice. Twarz ojca stała się jaśniejsza od słońca, oczy bolą mnie od blasku!” – notował w 1831 roku Nikołaj A. Motowiłow, który dotarł do starca Serafina z Sarowa. Ukochaną modlitwą ostatniego świętego prawosławia, kanonizowanego przed bolszewicką rewolucją, było westchnienie: „Jezu mój!”.

„Nadasz Mu imię Jezus, albowiem On zbawi swój lud od jego grzechów” − polecił Józefowi anioł. To imię pochodzenia hebrajskiego. Jego pełna forma Jehoszua oznacza „Jahwe wybawia, ratuje, zbawia”. Forma skrócona imienia spokrewniona jest z rzeczownikiem jeszua, oznaczającym „ocalenie, wybawienie, ratunek”. A zatem wypowiadając imię Jezusa… jednocześnie wołamy do Niego o ratunek.

Katechizm podpowiada: „Wezwanie świętego imienia Jezus jest najprostszą drogą nieustannej modlitwy. Często powtarzane z pokorą przez skupione serce, nie rozprasza się w »wielomówstwie« (Mt 6,7), lecz »zatrzymuje słowo i wydaje owoc przez swą wytrwałość« (por. Łk 8,15). Jest możliwe »w każdym czasie«”. To doskonała wskazówka dla tych, którzy uważają, że słowa: „Nieustannie się módlcie” są jedynie głęboką metaforą albo pobożnym życzeniem.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Marcin Jakimowicz