Oprócz argumentu ad psychiatricum dobrze byłoby poznać argumenty na rzecz reformy sądownictwa. Losy wniosku dotyczącego aborcji eugenicznej takim argumentem nie są.
27.07.2018 17:57 GOSC.PL
Podskakują, krzyczą do policji: „wyp-lać!”, jeżdżą w bagażniku, albo odstawiają performance polegający na histerycznym skandowaniu haseł w rytm muzyki. Demonstranci protestujący przeciw reformie sądownictwa potrafią dostarczyć jej zwolennikom dużo złośliwej satysfakcji. Ale w rozedrganej emocjonalnie medialnej szarpaninie na dalszy plan schodzi meritum reformy. Oprócz argumentu ad psychiatricum („zobacz, jacy ludzie są przeciw”) dobrze byłoby zobaczyć dowody na to, że kolejne reformy sądów rzeczywiście są zmianą na lepsze. Cieszę się z chęci pozbycia się z wymiaru sprawiedliwości ludzi z peerelu rodem i wprowadzenia realnej odpowiedzialności sędziów łamiących prawo. Jednak to, co dzieje się z Trybunale Konstytucyjnym z wnioskiem dotyczącym aborcji eugenicznej z całą pewnością nie jest argumentem za tym, że reforma naprawdę pomogła.
W sprawie wniosku nie dzieje się nic. O sprawie przypomniały właśnie dwie posłanki: Anna Sobecka z PiS i Anna Maria Siarkowska z Partii Republikańskiej. Przypomnijmy, o stwierdzenie niezgodności z konstytucją przepisów zezwalających na aborcję eugeniczną wnioskowało 107 posłów, w tym wielu z rządzącego PiS. Dokument złożono 27 października zeszłego roku, czyli dokładnie 9 miesięcy temu. Od tego czasu sprawa ani drgnęła, choć kiedy podobną sprawą Trybunał zajmował się w 1997 r. (wtedy chodziło o aborcję z przyczyn społecznych), pół roku wystarczyło, by wydać wyrok.
Widzę dwa wytłumaczenia. Pierwsze: Trybunał hamuje sprawę z własnej woli. Oznaczałoby to, że jest niezależny, ale z tego powodu nie można nic zrobić, kiedy sędziowie nie wywiązują się ze swoich zadań. Właśnie to reforma miała zmienić. Wytłumaczenie drugie: władza może wpłynąć na Trybunał, by zrobił z zakazem aborcji eugenicznej to samo, co sejmowa komisja – położył na dnie szafy i udawał, że tematu nie ma.
Żaden z tych wariantów nie brzmi optymistycznie.
Jakub Jałowiczor