Po 2022 r. nie będziemy już potrzebowali długoterminowych kontraktów z Rosją - ocenił w poniedziałek pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski.
Faktyczna utrata zysków z tranzytu gazu przez Polskę, co dało ok. 1 mld zł prezentu dla Gazpromu, utrata kontroli nad Europolgazem, utrwalenie zależności do Rosji, wstrzymanie dywersyfikacji gazu - to efekty rozmów gazowych z lat 2008 - 2010 - powiedział Naimski.
"Rząd (PO-PSL Donalda - PAP) Tuska i (Waldemara) Pawlaka dążył do przedłużenia kontraktu jamalskiego do 2037 r., czyli o 15 lat, gdyby tak się stało, nasze plany dywersyfikacyjne byłyby nie do zrealizowania" - mówił. Dodał, że rząd z tego pomysłu wycofał się w wyniku działań Komisji Europejskiej.
Zwrócił uwagę na to, że w ówczesnych negocjacjach rząd nie podniósł w negocjacjach kwestii ceny. "Negocjacje były prowadzone z pozycji kapitulanckiej" - mówił.
Na pytanie o odpowiedzialność osób odpowiedzialnych za negocjacje gazowe z Rosją w latach 2008- 2010 Naimski powiedział, że jeśli chodzi o odpowiedzialność polityczną, to ciąży ona na ówczesnym premierze Donaldzie Tusku i wicepremierze Waldemarze Pawlaku.
Dodał, że w rozmowy nt. umów gazowych było zaangażowanych "nie tak dużo osób", w tym urzędnicy służby cywilnej, którzy - jak podkreślał - mają swoich przełożonych politycznych. W jego opinii tacy urzędnicy nie podpisywali dokumentów. Zaznaczył, że odpowiada "ten, kto podpisywał".
"Trzeba to (te dokumenty - PAP) przeanalizować i wyciągnąć wnioski z tego, co się stało - dodał.