Czy Polacy kibicują tylko Polakom?
22.06.2018 14:33 GOSC.PL
Zwycięstwo Chorwacji nad Argentyną wywołało w Polakach wiele entuzjazmu dla tego bałkańskiego kraju. Nasz pozytywny stosunek do Chorwatów nie jest jednak wcale płytki. Naród ten może nam się wydawać bliski z tego względu, że jest, tak jak my, jednym z niewielu katolickich krajów słowiańskich. W dodatku Chorwaci, podobnie jak Polacy, musieli bić się o swoją niepodległość. Nie bez znaczenia jest też wcale nie tak odległe wspomnienie chorwackiej drużyny z 1998 r. Kraj, który kilka lat wcześniej zdobył niepodległość, na boiskach Francji zdobył medale.
W ponurych czasach lat 90-tych, kiedy polscy piłkarze nie potrafili zakwalifikować się na żaden turniej, Polacy często przekierowywali swój entuzjazm na inne reprezentacje. W Polsce powstawały fankluby Niemiec, Włoch, Brazylii czy Holandii. Ale na naszą sympatię zawsze mogły liczyć reprezentacje z naszego regionu. Tak jak Czechy, Bułgaria czy właśnie Chorwacja. Dzisiaj to polska reprezentacja może liczyć na wsparcie bliskich nam narodów, np. Węgrów. Ale my wciąż potrafimy się cieszyć ze zwycięstwa Luki Modrica i spółki nad argentyńskimi wicemistrzami świata.
Wschodnioeuropejska boiskowa solidarność ma swoje uzasadnienie. Reprezentacje z naszego regionu nie są potęgami piłkarskimi. Na pojedynczych turniejach dobrą passę ma raz Polska, raz Czechy, raz Chorwacja. I kiedy nasza drużyna akurat sobie nie radzi, możemy cieszyć się z sukcesów bliskich nam narodów. Nasza część Europy przypomina trochę Afrykę tym zjawiskiem. Czarujące na boiskach reprezentacje Nigerii, Ghany czy Senegalu też mogą liczyć na doping kibiców z innych krajów Czarnego Lądu.
Sympatie znane z piłkarskich trybun coraz częściej dają o sobie znać w polityce międzynarodowej. Kiedy Komisja Europejska użyła przeciwko Polsce artykułu 7., głosy solidarności z Warszawą popłynęły właśnie z krajów naszego regionu. Podobnie było w wypadku bojów Wiktora Orbana z Brukselą. Kiedy Ukraina musiała stawić czoła rosyjskiej agresji, nasi sąsiedzi znad Dniepru spotkali się z większym zrozumieniem ze strony Polaków czy Rumunów, niż ze strony Francuzów czy Holendrów.
Jeśli Chorwaci zaszliby na rosyjskim mundialu dalej niż kadra Nawałki, to doping tysięcy polskich kibiców na pewno pomógłby im w walce o medale. Jeśli kraje naszego regionu stanęłyby po naszej stronie w sporze z Komisją Europejską, udałoby się nam powalczyć z niedemokratycznymi zapędami brukselskich biurokratów. Jeśli w Europie Wschodniej będziemy czuć wspólnotę piłkarską, zawsze będzie komu kibicować. Jeśli w naszej części świata będziemy czuć wspólnotę polityczną, nasze zdanie zawsze będzie się liczyć.
Bartosz Bartczak