Ile Franciszka we Franciszku?

Przyjął to imię jako pierwszy papież w historii, 800 lat po śmierci Biedaczyny z Asyżu. W czym przypomina swego imiennika?

Do Asyżu papież Franciszek przyjechał 4 października 2013 r. Był 19. następcą św. Piotra odwiedzającym miasteczko w Umbrii, ale pierwszym, który wszedł do tzw. sali obnażenia – miejsca, w którym młody Bernardone w obecności biskupa i wobec rodziny zrzucił szlacheckie jedwabie, rezygnując z władzy i bogactwa. „Wszyscy mamy obnażyć się ze światowości” – powiedział wówczas. Tego dnia w ciągu 12 godzin odwiedził wszystkie miejsca związane z życiem Biedaczyny. „Czasy się zmieniły, ale ideał Kościoła ubogiego nadal obowiązuje” – powiedział tuż przed wizytą. „To jego wizja: Kościół kształtowany przez peryferie, stawiający na pierwszym miejscu ubogiego, wędrowny, prosty pod względem materialnym, przekraczający granice, żyjący radością ewangelizowania” – podsumowuje Austen Ivereigh, autor biografii papieża.

Twarzą w twarz

Młody Francesco Bernardone, zanurzony po uszy w przyjemnościach tego świata, brzydził się trądu. Omijał trędowatych, czuł do nich ogromną odrazę. To zdumiewające, że ten sam człowiek po nawróceniu nie tylko ucałował trędowatego, ale wielokrotnie oczyszczał i opatrywał rany w leprozorium. Papież Franciszek rozpoczął odwiedziny w Asyżu od osób głęboko upośledzonych, w Instytucie Serafickim. „Krzyczeli, wydawali gardłowe dźwięki, wydzierali się gwałtownie – relacjonował Austen Ivereigh. – »Jesteśmy wśród ran Jezusa«” – powiedział wówczas Franciszek.

W następnym miesiącu media obiegło zdjęcie, na którym papież przytulił i ucałował Vinicia Rivę – 53-latka o potwornie zdeformowanej twarzy. – Na mój widok ludzie wysiadali z autobusów. Moje ciało pokryte jest naroślami i krwawiącymi guzami. To objaw choroby genetycznej – nerwiakowłókniakowatości. Papież nie wiedział, czy nie zarażam, ale nawet nie pomyślał, czy mnie przytulić, czy nie. On to po prostu zrobił. Gładził mnie po całej twarzy, a ja czułem tylko miłość. Nie przestraszył się mojej choroby. Objął mnie bez słowa... i zadrżałem. Gdy ucałował mnie, poczułem wielkie ciepło – wspominał tuż po spotkaniu Vinicio Riva.

Rany, wiele ran…

W nauczaniu papieża nieustannie przewija się określenie „szpital polowy”: „Potrzeba leczyć rany, wiele ran! Jest wielu ludzi zranionych przez problemy materialne, przez skandale, także w Kościele. Ludzie zranieni przez złudzenia świata. My, kapłani, powinniśmy być tam, blisko tych ludzi”.

Ze Światowych Dni Młodzieży w Brazylii wielu zapamiętało zwykłe drewniane krzesło, na którym siedział papież w czasie uroczystej Eucharystii (na plaży Copacabana zgromadziły się wówczas 3 mln wiernych). Drobny techniczny szczegół? A może ważna podpowiedź dla współczesnego Kościoła? Podczas spotkania z Argentyńczykami powiedział wówczas: „Kościół musi wyjść na ulice, inaczej stanie się organizacją pozarządową”. „Być sługami komunii i kultury spotkania! W tym względzie powinniśmy być niemal obsesyjni” – dodał podczas Mszy św. w katedrze św. Sebastiana w Rio de Janeiro. Wspólnym mianownikiem pięciu lat jego pontyfikatu, homilii, przemówień czy króciutkich newsów wrzuconych na Twittera jest dewiza: „Bądźcie blisko ludzi zranionych”.

To „papież spotkania”. Przełomowy był już pierwszy dzień pontyfikatu i przyjazd do Wiecznego Miasta Bartłomieja I. Duchowy przywódca prawosławia po raz pierwszy od 1054 r. wziął udział w inauguracji pontyfikatu biskupa Rzymu. Wyznał później, że był bardzo poruszony tym, że Franciszek zaprosił go na kolację z kardynałami i poprosił, by to on ją pobłogosławił. „Rozmawialiśmy przez dwie i pół godziny” – wyznał Bartłomiej, a media obiegła jego śmiała deklaracja: „Jest nadzieja na zjednoczenie Kościoła Wschodu i Zachodu. Przyszłe pokolenia zobaczą Kościół zjednoczony, co położy kres wielkiej schizmie z 1054 r.”.

Radykalni

– Święty Franciszek, pisząc regułę, zaznaczył: „Życie braci polega na zachowywaniu świętej Ewangelii”. Nie chciał niczego innego. Przejął się słowami: „Idźcie i głoście”. Tę radykalność Ewangelii widzimy w papieżu Franciszku – opowiada o. dr Wit Chlondowski, franciszkanin. – Łączy ich umiłowanie ubóstwa, czyli całkowita zależność od Boga. Obaj łamali konwenanse, przyzwyczajenia. Przed 800 laty idea zgromadzenia budziła gorące dyskusje i była dla wielu gorsząca. Łamała schemat życia monastycznego, księży diecezjalnych czy kanoników regularnych. Franciszek zaproponował coś nowego i napotkał ogromny „opór materii”. Zarzucano mu rewolucyjność, brak poszanowania tradycji. Sporo go to kosztowało. Miał szacunek do kapłanów, którzy się pogubili. Zabraniał braciom oceniania ich życia. Był otwarty na dialog. Dziś to samo zarzuca się… papieżowi. Co to znaczy być bratem mniejszym? Mniejszy, czyli zawsze otwarty na dialog, niebudzący strachu autorytetem czy władzą.

– Franciszek bardziej upominał „swoich” niż ludzi z zewnątrz – opowiada o. Wit. – Największy opór bracia zastali wśród duchownych, środowisk uniwersyteckich. To nie jest ewangeliczne – słyszeli. To dlatego Bonawentura napisał „Obronę ubogich”. Papież Franciszek również często upomina nas, kapłanów, a to musi budzić zrozumiałe emocje. Zarzuca mu się otwartość na dialog z islamem. „To znak poddaństwa” – słyszę czasami. Bzdura! To czysta Ewangelia. Co zrobił św. Franciszek w czasie krwawych wypraw krzyżowych? Ten desperat szedł z pokojową misją między wilki, do sułtana Al-Kamila, który wyznaczył cenę za głowę każdego chrześcijanina!

Klimat, delikatnie mówiąc, nie sprzyjał pokojowym rokowaniom. Trwała piąta wyprawa krzyżowa, a krew w Ziemi Świętej lała się strumieniami. Pomysł, by próbować pokojowych negocjacji, spotkał się z ogromną krytyką. Franciszek musiał zrobić na sułtanie wielkie wrażenie, skoro otrzymał od niego specjalny firman, umożliwiający franciszkanom podróżowanie po zajętych przez muzułmanów terytoriach. „Krzyżowcy próbowali zdobyć miejsca święte za pomocą miecza, franciszkanie – w radykalnie inny sposób.

Fakt, że zakon jest obecny w Ziemi Świętej do dziś, jest najlepszym potwierdzeniem skuteczności tej metody” – nie ma wątpliwości o. prof. Narcyz Klimas OFM, archiwista Kustodii Ziemi Świętej.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz