Kamil Stoch srebrnym medalem mistrzostw świata w lotach narciarskich uzupełnił kolekcję swoich trofeów. To był jedyny krążek, którego mu brakowało. Mimo wszystko po odwołaniu ostatniej, czwartej serii konkursowej czuł zawód. Wygrał Norweg Daniel Andre Tande.
"Wiedziałem, że jestem w stanie skoczyć jeszcze dalej i zdawałem sobie sprawę, że pewne rzeczy mogłem zrobić lepiej. Przygotowywałem się na czwartą próbę i nagle dostaję informację, że jej nie będzie. Wtedy poczułem delikatny zawód. Mam jednak świadomość, że nie mogę na nic narzekać" - podkreślił jeden z najlepszych skoczków w historii.
Stoch nigdy nie był znakomitym "lotnikiem". W swojej karierze wygrał tylko dwa konkursy Pucharu Świata na mamucich obiektach - w 2011 roku w Planicy i w 2017 w Vikersund. Do Oberstdorfu jechał po słabym występie na skoczni Kulm - zajął tam 21. miejsce.
"Od czwartku zrobiłem tu niesamowitą pracę, każdy skok był coraz lepszy. Srebrny medal przyjmuję z wielką radością i traktuję to jako nagrodę za trudy i poświęcenie, ale poczułem już trochę krew. Teraz nie ma jednak co gdybać, zastanawiać się, jak zakończyłby się konkurs, gdyby odbyła się ostatnia seria. Warunki były zmienne, równie dobrze mogłem dostać pięć metrów w plecy i wylądować na 80. metrze" - podkreślił.
Stoch, mimo dotychczasowych niepowodzeń w mistrzostwach świata w lotach, ale i słabej dyspozycji w Bad Mitterndorf, przyjechał do Oberstdorfu z pozytywnym nastawieniem.
"Wiedziałem, że potrzebowałem odpoczynku. Musiało minąć trochę czasu, zanim całe to napięcie po Turnieju Czterech Skoczni zejdzie ze mnie. Wszystko to odkładało się w organizmie, głowa musiała się odprężyć. Fizycznie jednak cały czas czuję się świetnie, na dodatek doszło trochę świeżości" - przyznał.
Podwójny mistrz olimpijski z Soczi dodał, że każdy skoczek marzy o tym, by lądować jak najdalej, a mistrzostwa świata w lotach to bardzo prestiżowa impreza.
"Tylko kilku, kilkunastu zawodników ma szansę na zdobycie tego medalu. Dlatego tym bardziej cieszę się, że udało mi znaleźć w tym miejscu. Po tylu latach wytrwałości i walki w końcu stanąłem na podium tej imprezy" - ocenił.
Adam Małysz niedługo po zakończeniu konkursu powiedział polskim dziennikarzom, że Stoch może się w końcu czuć spełnionym skoczkiem. Z drugiej jednak strony - wciąż chce więcej, wciąż ma apetyt na kolejne sukcesy.
"Jasne, że patrzę w przyszłość. Już w niedzielę mamy kolejne szanse, przed całą drużyną otwierają się kolejne możliwości. To, co się wydarzyło w sobotę to piękna historia, ale jednak historia. Chcę się dalej rozwijać, ulepszać swoje skoki" - odniósł się do słów swojego mentora.
To dopiero drugi medal w historii dla Polski z tej imprezy. Pierwszy - brązowy zdobył Piotr Fijas w 1979 roku w Planicy.
"Wielka szkoda, że dopiero drugi. Pretendentów było więcej, choćby Adam Małysz, który swego czasu wygrywał wszystko, ale tego medalu nie udało mu się wywalczyć. Kilka razy był bardzo blisko, ale czasem się to po prostu tak układa" - skomentował.
To jedyny medal, jakiego brakowało Stochowi w kolekcji. W karierze wygrał już niemal wszystko. Jest podwójnym mistrzem olimpijskim z Soczi (2014), mistrzem świata (2013), dwukrotnym triumfatorem Turnieju Czterech Skoczni i zdobywcą Kryształowej Kuli (2013/14). Za to nigdy wcześniej nie stawał na podium mistrzostw świata w lotach.
"Jeszcze nie mam wszystkich medali, ale nie będę wam podpowiadał, o jakie krążki chodzi" - powiedział dziennikarzom.
Na niedzielę zaplanowany jest konkurs drużynowy. Początek o godz. 16.00.