Film „Pierwsza gwiazdka” ubiera biblijną historię w formę, której do tej pory do celów ewangelizacyjnych raczej nie wykorzystywano. Efekt okazuje się znakomity.
Tytuł nie zapowiadał niczego dobrego – kojarzył mi się raczej z ckliwymi świątecznymi produkcjami w rodzaju „Listów do M.” lub z innymi średnio śmiesznymi perypetiami rozmaitych podróbek św. Mikołaja. Dość nieszczęśliwie przetłumaczono bowiem angielskie, bardziej wieloznaczne „The Star” jako „Pierwszą gwiazdkę”, infantylizując tym samym przesłanie filmu. Tymczasem amerykański obraz okazał się opowieścią mądrą, zabawną, wzruszającą, a przy tym wierną przekazowi Ewangelii.
Z perspektywy zwierząt
„Pierwsza gwiazdka” jest dziełem prekursorskim w tym sensie, że ubiera biblijną historię w formę, której do tej pory raczej do celów ewangelizacyjnych nie wykorzystywano. Jest to bowiem film z gatunku „baśni dla wszystkich pokoleń”, który z pewnością spodoba się dzieciom, ale najgłębiej dotknie serc dorosłych. Paradoksalnie najbliżej mu do „Shreka” (nawet osioł, jeden z głównych bohaterów „Pierwszej gwiazdki”, wydaje się dziwnie znajomy), co na pierwszy rzut oka jest zaskakujące – gdzie bowiem w przekazywaniu Ewangelii miejsce na komizm? A jednak amerykańskim twórcom udało się stworzyć obraz jednocześnie śmieszny i poważny, a zastosowany w nim ciepły humor w żadnym wypadku nie jest kpiną z tego, co najświętsze. Przeciwnie, często nawet pomaga w zbliżeniu się do Tajemnicy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski