Turcja od wielu miesięcy testuje cierpliwość europejskich przywódców, coraz bardziej zuchwale ingerując w wewnętrzną politykę kolejnych krajów Starego Kontynentu i podburzając swoją diasporę.
Na ostatniej prostej przed wyborami parlamentarnymi w Niemczech (odbędą się one 24 września) w kampanię włączył się… prezydent Turcji Recep Erdoğan. „Chrześcijańscy Demokraci, Socjaldemokracja i Zieloni to wrogowie Turcji. (…) myślę, że trzeba dać tym partiom nauczkę przy urnach. (…) to kwestia honoru dla wszystkich moich obywateli żyjących w Niemczech” – ogłosił. Na linii Berlin–Ankara panują dziś lodowate stosunki i w żadnym wypadku nie można lekceważyć pogróżek głowy państwa. U naszych zachodnich sąsiadów żyje wielka turecka diaspora, licząca ok. 3 mln osób, z czego 1,4 mln ma niemieckie obywatelstwo i głosuje w wyborach. Większość z nich to sympatycy Erdoğana, co potwierdzili, głosując w kwietniowym referendum za rozszerzeniem jego uprawnień. Teraz mogą w widoczny sposób wpłynąć na wyniki niemieckich wyborów parlamentarnych. Kolejny raz w ciągu ostatnich miesięcy Ankara próbuje mobilizować diasporę w Europie do własnych celów politycznych. Zniecierpliwieni przywódcy na Starym Kontynencie, przez lata przymykający oko na działania Erdoğana, teraz odpowiadają w coraz ostrzejszy sposób.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko