Teza o lewackości Hitlera zdenerwowała wiele osób, które wcześniej nie przyznawały się do bycia lewakami.
Tygodnik "Do Rzeczy" w zeszłym tygodniu tematem numeru uczynił tekst Piotra Zychowicza o tym, że Hitler był lewakiem. Postawienie takiej tezy oburzyło wiele osób. Co ciekawe, wiele z nich raczej starało się unikać skojarzenia z lewicą. Czemu więc oburzają się na porównanie Hitlera do lewaka? Wielu komentatorów w swoim publicystycznym szale posunęło się nawet do porównywania przywódcy III Rzeszy do… szefa PiS.
Od dawna próbuje się Hitlera kojarzyć z prawicą. Jednak zwykle są to skojarzenia trafiające jak kulą w płot. Dowodem na prawicowość Hitlera miałby być styl jego rządzenia. Tylko że pierwszym ustrojem totalitarnym na świecie był skrajnie lewicowy komunizm w ZSRR. I częściej powtarzał się właśnie w lewicowej formule.
Innym dowodem na prawicowość Hitlera miałby być jego nacjonalizm. Jednak nacjonalizm nie jest przypisany do prawicy i bardzo często odwołują się do nich politycy lewicowi, jak Hugo Chavez w Wenezueli. Za to agresywny, rasistowski i narzucany przemocą państwa nacjonalizm Hitlera absolutnie nie wpisuje się w tradycje konserwatywne, chrześcijańskie czy wolnościowe.
Najważniejszym elementem upodobniającym Hitlera do przeciętnego lewaka jest jego uwielbienie dla inżynierii społecznej. Podobnie jak lewacy Hitler uważał, że człowieka da się dowolnie kształtować. Wystarczy tylko odpowiedni przymus ze strony państwa. I wszelkie zastane prawa, zwyczaje i tradycje nie mają prawa stawać na drodze do stworzenia nowego człowieka.
Nie każdy lewicowiec jest od razu lewakiem. Słowo "lewak" jest celowo obraźliwym epitetem wobec kogoś, kto forsuje swoje oderwane od rzeczywistości wizje, nie licząc się z niczym wokół. Jak nic Adolf Hitler wpisuje się w ten opis. Jasno więc widać, że ktoś, kogo można określić mianem lewaka, powinien mieć ze swoją postawą polityczną poważny problem.