Mamy ostatnio do czynienia z ogłoszonym już chyba po raz setny końcem solidarności środkowoeuropejskiej.
Koniec Trójmorza, koniec Grupy Wyszehradzkiej. Takie końce ogłoszono po małym tournee Emmanuela Macrona po Europie Środkowej, promującym jego socjalistyczne pomysły w sprawie pracowników delegowanych . Właściwie nie wiadomo tylko dlaczego. Czy prezydent Francji osiągnął coś więcej, niż kurtuazyjne okazanie zrozumienia dla jego pomysłu? Czy zdecydowane stanowisko Polski w sprawie pracowników delegowanych świadczy już o izolacji naszego kraju? A czy brak zdecydowanych deklaracji ze strony Czech czy Słowacji świadczy o rozpadzie Grupy Wyszehradzkiej?
Trzeba pamiętać, że jeszcze trzy lata temu rząd Platformy Obywatelskiej z ochotą zgodziłby się na propozycje Macrona. Jeśli ktoś nie wierzy, niech przypomni sobie, z jaką ochotą poprzednie rządy zrezygnowały z obrony polskich interesów w kwestii polityki klimatycznej czy relokacji imigrantów. Podobnie zachowywał się socjalistyczny rząd Węgier z czasów przed Orbanem. A zapowiedzi dobrej zmiany, takiej jak na Węgrzech czy w Polsce, można już obserwować w kolejnych krajach naszego regionu.
Polacy deklarują swoją proeuropejskość. Jednak jeśli przychodzi do konkretów, to zdecydowanie odrzucają takie europejskie wymysły jak waluta euro czy relokacja imigrantów. Czesi czy Słowacy nawet nie kryją swoich poglądów za, taką jak Polacy, deklaratywną proeuropejskością. Większość tamtejszego społeczeństwa jest sceptyczna wobec samej Unii Europejskiej. I trudno, żeby taka postawa nie miała swojego efektu w kolejnych wyborach. Zwłaszcza wobec kierunku, w który chcą Unię pchać europejskie elity.
Wkrótce fala kaczyzmu-orbanizmu może objąć cały region Europy środkowej. A to dlatego, że jest to lekarstwo na chorobę, jaka toczy Unię Europejską. Chorobę bezmyślności. Problem kryzysu wywołanego przyjęciem wspólnej waluty chce się rozwiązywać jeszcze głębszą integracją w tym obszarze. Problem braku integracji europejskich muzułmanów chce się rozwiązać zwalczaniem krytyki radykałów islamskich. Problem demograficznego zwijania Europy chcą rozwiązywać promocją aborcji i „homomałżeństw”.
Rząd Beaty Szydło traktuje wynurzenia Junckera czy Macrona tak, jak traktuje się rojenia osób niezrównoważonych psychicznie. Co ciekawe, wielu ich rodaków traktuje ich tak samo. Jednak zdroworozsądkowi Francuzi czy Luksemburczycy nie potrafili doprowadzić do zmiany w swoim kraju. Na szczęście udało się to Polakom i Węgrom. Może udać się to niedługo Czechom, Rumunom czy Chorwatom. I narody te cierpliwie budują struktury współpracy regionalnej, takie jak inicjatywa Trójmorza. Na wypadek, gdyby Europejczycy z zachodu nie potrafili pozbyć się swoich Junckerów i Macronów.