Kto chce być Wałęsą „stanu kaczyńskiego”?
Opozycja chyba znowu źle zinterpretowała nastroje społeczne. Spór o reformę sądownictwa nie wywołał w Polakach strachu przed „rodzącym się autorytaryzmem”. A przywódcy totalnej opozycji nie mogą przybrać aury dysydentów. „Inwigilacja Pana Petru” raczej wzbudziła nastroje do żartów niż niepokój.
Totalna opozycja bardzo by chciała udawać ofiary groźnego reżimu. Jednak, jak na złość, „reżim Kaczyńskiego” wcale ich nie chce zwalczać. Bo „dysydenci IV RP” potrafią być dysydentami tylko od poniedziałku do piątku. W weekend trzeba przecież polecieć na Maderę. I IV RP o tym doskonale wie, dlatego wystarczy, że swoim „dysydentom” nie przeszkadza.
Część obecnej opozycji chyba uwierzyła w cukierkową wersję historii upadku PRL. Tę, w której bohaterski Wałęsa sam (lub z pomocą Adama Michnika) obalił rządy komunistów. I teraz każdy ważniejszy lub mniej ważny poseł PO i Nowoczesnej chciałby być drugim Wałęsą już nie stanu wojennego, ale „stanu kaczyńskiego”.
Opozycja totalna upatruje więc w każdym najdrobniejszym proteście przeciwko PiS zapowiedzi nowej Solidarności. Tylko nie zauważają, jak często organizatorzy protestów nie życzą sobie na nich partyjnych szyldów. Nawet ludzie, którym PiS się nie podoba, nie widzą polityków PO, Nowoczesnej czy Razem jako nowych Wałęsów. I pluszowa dysydenckość „Pana Petru” raczej nie jest traktowana poważnie.