Dyskusję o relokacji imigrantów powinno zamknąć odwołanie do zasady wolności przepływu osób w UE. Polityka relokacji jest zaprzeczeniem tej wolności.
W sporze o imigrantów chodzi o zasady. Ale zupełnie inne niż te, o których zwykle mowa. Wszelką argumentację o ludzkich postawach wobec tych ludzi łatwo obalić prostym pytaniem: „Czy ludzką postawą jest zmuszenie imigrantów do przyjechania i mieszkania w naszym kraju?”. Poza tym pojawia się argument o solidarności europejskiej, ale on również upada pod naporem chociażby faktów o polityce energetycznej Niemiec. Pozostaje tylko argument o prawie unijnej biurokracji do wydawania decyzji takich, jak te dotyczące relokacji. Jeśli w ogóle pojawiają się takie argumenty, świadczy to o tym, jak daleko Unia odeszła od ideałów ojców założycieli Wspólnot Europejskich.
Jedną z kluczowych do niedawna zasad w Unii Europejskiej była zasada pomocniczości. W największym skrócie mówi ona o tym, że każdy szczebel władzy powinien realizować tylko te zadania, które nie mogą być skutecznie zrealizowane przez szczebel niższy lub same jednostki działające w ramach społeczeństwa. Jednostki najlepiej działają w ramach wolnego rynku. Dlatego UE miała zapewnić swobodę przepływu osób, towarów i usług, aby Europejczycy mogli swobodnie korzystać właśnie z dobrodziejstw wymiany rynkowej. Rynek nie zawsze działa idealnie, dlatego powyżej niego są kolejne szczeble samorządu, wreszcie państwa członkowskie, a na samym końcu organy unijne.
Jak więc do zasady pomocniczości ma się polityka relokacji? Czy Polska, Czechy i Węgry sprzeciwiają się w jakikolwiek sposób wolności przepływu osób, towarów i usług, że musi interweniować Komisja Europejska? Chyba jest raczej odwrotnie - kraje te sprzeciwiają się przymusowemu osiedlaniu ludzi w ich krajach. Ciekawe, czy komisja będzie równie stanowcza, kiedy Emmanuel Macron będzie chciał zrealizować swoje obietnice z kampanii wyborczej i ograniczyć swobodę przepływu towarów i usług w postaci walki z przenoszeniem francuskich miejsc pracy do Polski?
A może Komisja Europejska interweniuje tam, gdzie państwa nie potrafią sobie poradzić? Może walczy o uszczelnienie granic Unii Europejskiej? A może sztorcuje Niemcy za nieodpowiedzialną politykę migracyjną, tak jak do niedawna sztorcowała Grecję za nieodpowiedzialną politykę finansową? Komisja chyba jednak sztorcuje kraje, które raczej powinna stawiać jako przykład. Kraje, które biorą na poważnie ochronę granic UE i nie mają problemów z imigrantami, z jakimi borykają się teraz Niemcy czy Francja.
A może Komisja Europejska bardziej przypomina Komitet Centralny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Pełna frazesów o prawach narodów do samostanowienia, chce prowadzić centralistyczną politykę nakazowo-rozdzielczą. Zła wiadomość dla Jeana-Clauda Junckera jest taka, że urodził 50 lat za późno i 2,5 tys. km za bardzo na zachód, aby prowadzić tego typu politykę.