Są kobiety, którym 500 Plus pozwoliło uwolnić się od sprawcy przemocy, wyprowadzić się z domu, usamodzielnić - mówi kierowniczka pogotowia dla ofiar przemocy "Niebieska Linia" Renata Durda. Jak dodaje, są to na razie pojedyncze przypadki, ale można to uznać za obiecujący trend.
"U nas program 500 Plus widziany jest w trzech perspektywach; jedna jest pozytywna, dwie pozostałe nieco mniej optymistyczne" - powiedziała PAP Durda. Jak podkreśliła, niewątpliwie pozytywnym efektem 500 Plus są przypadki - - na razie tylko pojedyncze - kobiet, które dzięki temu, że dostały pieniądze z programu, podjęły decyzję, żeby się wyprowadzić z domu, uwolnić od sprawcy przemocy.
"Te kobiety wreszcie mają jakiekolwiek pieniądze, którymi same mogą dysponować. Ponieważ wiedzą, że te pieniądze będą co miesiąc - bo alimenty albo są albo ich nie ma, a 500 plus jednak jest regularnie - podjęły decyzję o wyprowadzce, bo mają za co wynająć mieszkanie, usamodzielnienie się, więc stawiają na odejście od sprawcy i niezależność" - mówiła ekspertka.
"To jest obiecujący trend. Cieszy, że te kobiety przeznaczają pieniądze z 500 Plus na obronę siebie i dzieci. Pytanie tylko, ile to będzie trwało, bo często, gdy się wyprowadzają, to zaczynają się problemy, w tym także walka o te pieniądze. Ale na pewno mogą one pomóc w podjęciu decyzji o zmianie swojego życia, czyli zrobieniu tego najtrudniejszego, pierwszego kroku" - powiedziała.
Durda zwróciła uwagę, że często są to kobiety, które potrafią gospodarować małymi pieniędzmi. "Paradoksalnie, sprawca je tego nauczył, wydzielając im pieniądze przez lata, więc są naprawdę biegłe w tym, jak zapewnić za niewielkie pieniądze byt swojej rodzinie" - dodała.
Wskazała jednak, że są również osoby, które przez to, że rodzina dostaje 500 Plus, zrobiły krok w tył, jeśli chodzi o próbę zmiany swojego życia. "To je osadza w takich realiach: jest lepiej, nie ma sensu nic zmieniać, bo przecież każda zmiana to stres. To jest też grupa, która wycofała się z kontaktu z różnymi służbami społecznymi, bo te służby były im potrzebne głównie do tego, by łatać dziury finansowe. W związku z tym nie wpuszczają pracowników socjalnych do domu, nie przychodzą do różnych miejsc, gdzie udziela się pomocy i pracuje z nimi psychologicznie" - powiedziała Durda.
Zwróciła uwagę, że jest też grupa kobiet, które nie dostały zgody od partnera na pobieranie tych środków. "Są przypadki, że partner zabiera świadczenie i nie daje ich kobiecie czy dzieciom, tylko sam je wydziela. Mamy też sytuacje, gdy kobiety nie godzą się, by partner dostał te pieniądze, boją się, że je np. przepije, a on z kolei nie wyraża zgody, by partnerka brała świadczenie, bo boi się, że ona się usamodzielni i odejdzie. To są rodziny, które choć uprawnione, nie biorą 500 Plus, bo nie są w stanie się dogadać w tej sprawie" - powiedziała Durda.
"Oczywiście gros rodzin właściwie wykorzystuje te pieniądze, na potrzeby dzieci, ale one do nas nie trafiają; my mamy kontakt z osobami w szczególnej sytuacji, dotkniętymi problemem przemocy" - zastrzegła ekspertka.
Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" Instytutu Psychologii Zdrowia działa od 1995 r. Poza pomocą ofiarom przemocy, prowadzi też szkolenia z zakresu przeciwdziałania przemocy w rodzinie, adresowane m.in. do osób zawodowo zajmujących się tym problemem, policji i innych służb, organizacji pozarządowych.
Świadczenie z programu 500 Plus przysługuje na każde drugie i kolejne dziecko, a w mniej zamożnych rodzinach również na pierwsze. Po starcie programu (1 kwietnia zeszłego roku) gminy miały trzy miesiące na pierwsze wypłaty, w związku z czym pod koniec czerwca wielu beneficjentów otrzymało skumulowane świadczenia za trzy miesiące - dla wielu osób były to znaczące kwoty (np. przy świadczeniu na trójkę dzieci - 4,5 tys. zł), pozwalające na poczynienie wydatków, na jakie wcześniej nie mogły sobie pozwolić.