Straszenie Unią dwóch prędkości jest głupie. Różne prędkości są już faktem, a my powinniśmy się cieszyć, że nie jesteśmy w „twardym jądrze”.
Nie wszystkie kraje Unii Europejskiej należą do strefy Schengen. Nie wszystkie używają wspólnej waluty. Unia różnych prędkości jest faktem. I pozostawanie poza „twardym jądrem”, czyli poza strefą euro, popiera zdecydowana większość Polaków. Tak więc argumenty o niebezpieczeństwie znalezienia się poza pierwszą prędkością nie wytrzymują zderzenia z rzeczywistością.
Po pierwsze mało kto wie, co znaczy Unia różnych prędkości. Z wypowiedzi polityków europejskich wynika, że ten pomysł ma się opierać na systemie dogadywania się różnych państw unijnych w różnych obszarach, bez potrzeby zaangażowania wszystkich członków UE. Polska mogłaby np. bardziej się zaangażować w obszarach, na których nam zależy, i co więcej, w których mamy coś do zaoferowania, jak polityka bezpieczeństwa, polityka energetyczna czy polityka wschodnia. I uniknąć zaangażowania w projekty niekorzystne dla naszej gospodarki czy naszego bezpieczeństwa, jak polityka klimatyczna czy relokacja imigrantów.
Po drugie aby rzeczywiście znaleźć się w „twardym jądrze” UE, musielibyśmy przyjąć euro. A temu sprzeciwia się prawie dwie trzecie Polaków. A hasła rezygnacji ze złotówki nie podnosi głośno żadna siła polityczna. Bo wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z konsekwencji takiej decyzji. Strefa euro jest dzisiaj w poważnym kryzysie. I wynika on z samej konstrukcji strefy. Nie da się połączyć kilkunastu tak różnych gospodarek jedną walutą. A Polskę, jako kraj o słabszej gospodarce, mógłby czekać los Hiszpanii.
Po trzecie to nie europejskie fundusze są najważniejsze dla naszej gospodarki. Żaden naród nie zbudował silnej gospodarki na pieniądzach otrzymywanych od innych państw. Dlatego strach o pieniądze z Unii nie powinien być czynnikiem decydującym w naszej polityce europejskiej. Bo UE nie jest klubem altruistów i żadne pieniądze nie są dane nam z powodu dobrych chęci. Dlatego powinniśmy otrzymane środki zawsze bilansować z narzucanymi nam z Brukseli rozwiązaniami prawnymi. I paradoksalnie, unia różnych prędkości daje nam taką możliwość.
Dlatego polscy politycy powinni przestać zastanawiać się, jak uniknąć powstania Unii różnych prędkości czy przestać zastanawiać się nad wejściem do „twardego jądra”. Powinni za to wykorzystać szanse, jakie dają zmiany, które mają aktualnie miejsce w Unii.