Negocjacje dotyczące Deklaracji Rzymskiej były dużym sukcesem negocjacyjnym premier Beaty Szydło i ministrów - ocenił w sobotę wicemarszałek Senatu Adam Bielan. Podkreślił, że w Unii Europejskiej w sprawach ważnych dla siebie trzeba twardo negocjować.
Deklaracja Rzymska ma podkreślić dotychczasowy dorobek Wspólnoty i wyznaczyć kierunek integracji europejskiej na kolejną dekadę. Uroczyste podpisanie dokumentu ma się odbyć w sobotę, w sali Horacjuszy i Kuriacjuszy w pałacu na Kapitolu w Rzymie.
Dla Polski priorytetowe były cztery kwestie: podkreślenie unijnej jedności, zachowanie ścisłej współpracy z NATO, wzmocnienie roli parlamentów narodowych i obrona wspólnego rynku.
W sobotę w porannej audycji RMF FM Bielan pytany był o negocjacje dotyczące Deklaracji Rzymskiej. Cały proces określił jako "duży sukces negocjacyjny i pani premier i ministrów".
"Jak się prześledzi to, w jaki sposób negocjują różne duże kraje w Unii Europejskiej, Włosi, Francuzi, to bardzo często straszą użyciem tej broni atomowej, czyli vetem, albo niepodpisaniem jakiegoś dokumentu, żeby wynegocjować dla siebie jak najwięcej" - tłumaczył Bielan. Podkreślił, że "w Unii Europejskiej trzeba często w sprawach dla siebie ważnych twardo negocjować".
Wicemarszałek Senatu pytany był także o to, dlaczego do Londynu pojechał prezes PiS Jarosław Kaczyński, a nie premier Beata Szydło, czy minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski.
Jak mówił, "są sprawy, o których dyskutuje oficjalnie premier, są sprawy, o których dyskutują nasi ministrowie spraw zagranicznych i ds. europejskich, są sprawy również do poruszenia na forum liderów partii politycznych". "W dzisiejszym świecie, w relacjach między krajami (...) buduje się jak najwięcej mostów i wykorzystuje się nie tylko oficjalne kanały" - dodał.
Jak mówił Bielan, podczas wizyty prezesa PiS w Londynie odbyły się liczne spotkania z przedstawicielami Polonii i brytyjskiego świata polityki.
Na pytanie o to, czy rozmowy w Londynie dotyczyły jakości życia Polaków po Brexicie odpowiedział, że negocjacje w tej kwestii rozpoczną się dopiero po tym jak premier Wielkiej Brytanii Theresa May skieruje list do Brukseli ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE (29 marca) oraz po spotkaniu przywódców UE (29 kwietnia). "Te negocjacje dopiero przed nami. One potrwają mniej więcej dwa lata" - powiedział.
"Nam bardzo zależy, żeby te negocjacje nie przybrały formy (...) ukarania Wielkiej Brytanii za to, że zdecydowała się na wyjście z Unii Europejskiej" - podkreślił wicemarszałek Senatu. Wskazał, że w UE jest grupa przywódców państw członkowskich, którzy uważają, że Brexit musi być jak najcięższy dla Brytyjczyków po to, żeby inne kraje nie pomyślały o wyjściu z Unii Europejskiej.
"O ile uważam, że Brytyjczycy popełnili błąd wychodząc z Unii Europejskiej, o tyle uważam, że w interesie Polski, w interesie Unii Europejskiej jest to, żeby Wielka Brytania pozostała jak najbliżej Unii Europejskiej" - ocenił. Dodał, że Wielka Brytania jest drugim, po Niemczech, najważniejszym partnerem gospodarczym.
"Nam zależy na tym, żeby politycznie nie było takiego przekonania, że Brytyjczyków za Brexit należy ukarać, dlatego, że ukarzemy siebie sami, ukarzemy całą Unię Europejską (...), ukarzemy Polskę i Polaków mieszkających na Wyspach Brytyjskich" - podsumował.